niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 48.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek... 9.07 po raz pierwszy przespałam całą noc i nie budziłam się. Wyswobodziłam się z objęć Zayna, który smacznie i z uśmiechem na ustach spał. Poszłam pod prysznic, wcześniej zabierając ze sobą ubrania. Ciepła woda delikatnie obmywała moje ciało, uśmiechnęłam się kiedy poczułam pierwsze kopnięcie dziecka. Łza spłynęła po moim policzku. Cieszę się jak cholera, że mam dziecko. Wyszłam spod prysznica i wytarłam ciało miękkim ręcznikiem. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i włosy zostawiłam luźno opadające na ramiona. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że Mulat już nie śpi. Uśmiechnęłam się do niego, wyglądał przeuroczo taki zaspany.
- Cześć kochanie, jak się spało? - zapytałam siadając obok niego na łóżku i lekko muskając jego wargi.
- Dobrze, a wam? - zapytał całując mój brzuszek.
- Od dawna tak dobrze nie spałam. - uśmiechnęłam się. - Wiesz mamy mały problem....
- Coś nie tak? - od razu otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Chodzi o to, że ja przestaję się mieścić w ciuchy, a Victoria chyba coś podejrzewa bo wczoraj zlustrowała mnie wzrokiem i dziwnie się uśmiechnęła. Po za tym to nie jest normalne, że chodzę w coraz to luźniejszych ubraniach. - westchnęłam.
- To możemy powiedzieć twoim rodzicom i moim, nasi przyjaciele nie koniecznie...
- Bez sensu jest ich okłamywać. - przerwałam mu- Też powiemy prawdę, tylko, że najpierw powiemy tacie i Vici, później pojedziemy do ciebie. I na końcu tej całej zgrai.
- Jak sobie życzysz. Kiedy byś chciała jechać do Bradford ?
- Może na weekend, nie macie chyba wtedy żadnych sesji ani wywiadów ..
- Raczej nie, ale wiesz jaki jest Paul muszę z nim jeszcze pogadać, z resztą to kiedy pojedziemy dzisiaj czy jutro? - przybliżył się do mnie i przytulił od tyłu, dłonią gładząc brzuch.
- Może dzisiaj powiemy przyjaciołom i moim rodzicom a rano pojedziemy do ciebie? - uśmiechnęłam się.
- Yhyy... - mruknął całując mnie po szyi.
- Przestań, co jemy na śniadanie? - zapytałam wstając z łóżka, w odpowiedzi tylko usłyszałam tylko jęk zawodu. Zaśmiałam się i skierowałam w stronę drzwi. - Za 15 minut widzę cie na dole. - posłałam mu całusa w powietrzu i wyszłam. W kuchni zastałam tatę i Victorię, która karmiła mojego małego braciszka. Urodził się 3 tygodnie temu i jest rozkoszny. Nazywa się Robert. Ja tam chciałam inne ale oni się uparli. Ta nich im będzie.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się wchodząc do pomieszczenia.
- Cześć - odpowiedzieli.
- Mam pytanie....
- Tak? - tata odłożył gazetę i spojrzał na mnie.
- Co robicie dzisiaj wieczorem?
- Raczej będziemy w domu, a coś się stało? - zmarszczyła brwi Vici.
- Chciałabym żebyśmy poszli razem na kolację. - na twarzy kobiety pojawił się uśmiech.
- A Rob...?
- Zadzwonię do Maggie, na pewno się zgodzi. Ma jakiegoś fioła na punkcje tego o.. - wskazałam brodą na brata - woli go ode mnie. - starłam wyimaginowaną łzę z twarzy. NA co on się zaśmiali. - Ty też go wolisz... - wskazałam na tatę. - i nie wykręcaj się, ja tam wiem swoje. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Do kuchni wszedł Malik z uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że od rana humor dopisuje. - uśmiechnął się i objął mnie od tyłu.
- Właśnie rozmawiamy o wieczornej kolacji, pójdziemy do jakiejś restauracji.
- A co z Robem?
- No ja, ty też? Nie no teraz to się serio obrażam. - "oburzyłam się i wyszłam z kuchni". Udałam się na górę, wzięłam moją torebkę, telefon, klucze i telefon Malika. Zeszłam na dół.
- A ty dokąd? - zapytał Zayn.
- Jadę sobie, muszę pogadać z chłopakami. - mruknęłam.
- Czekaj idę z tobą. - zaśmiał się i ubrał kurtkę. Chciał iść na górę, lecz go powstrzymałam.
- Mam twój telefon. - powiedziałam. - O 18 w Oxo Tower. Pa. - krzyknęłam i już nas nie było.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. po drodze napisałam do reszty, że mają być u nich za 30 minut.Weszliśmy do środka i poczułam zapach spalenizny. Szybko wbiegliśmy do kuchni w której stali chłopcy z przerażonymi minami, a na patelni była jakaś czarna plama, która po chwili zajęła się ogniem.  Szybko znalazłam gaśnicę, którą w jednej chwili odblokowałam i skierowałam na kuchnię, zagasiłam ogień, lecz trochę mnie cofnęło i cała kuchnia łącznie z nami była w pianie.
- Co wy tu kurwa robiliście? - wrzasnęłam odkładając gaśnicę.
- Śniadanie.. - jęknął Harry.
- Czy was już całkiem pojebało. ? - nie schodziłam z tonu, podszedł do mnie Zayn kładąc rękę na ramieniu. - Zabierają tę dłoń. - warknęłam.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał niewinnie Lou.
- Ja pierdole, o co mi chodzi? O co mi chodzi? To nie jest normalne, co by było gdybym tutaj teraz nie przyszła ? Co zjaralibyście się żywcem?
- Kochanie, uspokój się, pamiętaj nie denerwuj się. - powiedział kojąco chłopak.
- Macie godzinę na zrobienie porządku tutaj, jak wrócę nie chcę widzieć tego co tutaj jest. - powiedziałam spokojnie, odwróciłam się napięcie i weszłam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się i udałam z Mulatem na miasto na śniadanie.
--------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj taki króciutki....
Pozdrawiam miśki ; ****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz