sobota, 8 marca 2014

Epilog

- Dziewczyny, mam wrażenie, że to wy bierzecie ten ślub, a nie ja. - mruknęłam. Tak właśnie dzisiaj wychodzę za Malika, 3 miesiące temu urodził się David. Imię dostał po moim przyjacielu i osobie, której nigdy się nie odwdzięczę. W zeszły weekend urządziłyśmy sobie wieczór panieński, a chłopcy wieczór kawalerski. Nie powiem było sporo śmiechu, gdy przypominałyśmy sobie co robiłyśmy.
Właśnie mam układaną fryzurę przez mojego osobistego fryzjera, który wpadł do mnie do domu. Oczywiście jest także makijażystka. Usłyszałam płacz mojego synka.
- Vic przynieś go tutaj. - zawołałam i już po chwili miałam syna na rękach. - Hej kochanie, już cichutko. - pocałowałam go w czółko, a chłopczyk po chwili się uspokoił. Wstałam po ułożeniu fryzury i poszłam położyć Davida do łóżeczka. Wróciłam i zostałam zabrana na makijaż.
- Czas na suknię. - ekscytowały się dziewczyny, a ja patrzyłam na nie z politowaniem. Uśmiechnęłam się.
Po 30 minutach miałam już wszystko na sobie. Sukienka prezentowała się idealnie. Jak każe tradycja miałam coś nowego, coś starego, coś pożyczonego i coś niebieskiego. Nowa była suknia, stara i zarazem niebieski był grzebień po mojej babci, który tata wraz z Victorią przyozdobili niebieskimi diamentami. A pożyczona była podwiązka, którą miałam od Amy po jej ślubie z Ollym. Byłam już gotowa. Dopiero teraz załapałam malutki stresik. Pojechaliśmy na miejsce ślubu. Wysiedliśmy z tatą i Maggie, która jest moją druhną. Dziewczyna podała mi bukiet i życzyła powodzenia. Stanęłam z tatą na początku dróżki i chwyciłam go pod ramię. Delikatnie zacisnęłam dłoń na jego marynarce.
- Spokojnie myszko, będzie wszystko dobrze. Tak na końcu czeka na ciebie twój ukochany, żeby połączyć się do końca życia. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Nie pozwól mi upaść. - szepnęłam.
- Nigdy w życiu. - usłyszeliśmy marsz weselny i podążyliśmy dróżką. Przed ostatnim zakrętem wzięłam głęboki oddech i powoli stąpałam z tatą. Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Zayna, jego oczy z daleka biły radością. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Podeszliśmy do Mulata i tata przekazał moją dłoń chłopakowi. Wpatrywałam się w oczy mojego lubego i byłam pewna, że dobrze robię.
 ~*~
- A teraz czas na pierwszy taniec pary młodej. - powiedział gościu, którego zamówiliśmy. Wyszliśmy na środek sali i tańczyliśmy w rytm muzyki. Przez cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. 
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał i lekko przegryzł wargę. Zaśmiałam się. 
- Obiło mi się o uszy. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Pomyśl tylko, teraz już razem do końca życia i jeszcze dłużej. - delikatnie pocałował zagłębienie pod moim uchem. 
- Już wyobrażam sobie nas siedzących w bujanych fotelach, a na około nasze wnuki. Piękna i spokojna starość, przy boku ukochanej osoby, to, to czego pragnę. 
- W tym momencie to ja pragnę tylko i wyłącznie ciebie, pani Malik. 
- Pomyślimy o tym panie Malik. - zaśmiałam się i zagryzłam lekko wargę. Mulat pochylił się i lekko musnął moje wargi, uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek. 
~*~
Ola i Zayn doczekali się jeszcze dwójki dzieci. Wiedli spokojne, a zarazem chaotyczne życie. Ona prowadziła życie między domem, rodziną, trasą i nagrywaniem piosenek. On miał podobny harmonogram. Zdarzały się między nimi większe i mniejsze sprzeczki, po których jedno wyprowadzało się na kilka dni. Zdarzały się też ciche dni. Jednak mimo wszystko zawsze do siebie wracali. Miłość ponad wszystko. A zaczęło się tak niewinnie... Od pierwszego spotkania...
Zapytacie skąd znam tę historię. 
Otóż jestem Anabell Malik, najmłodsza córka Oli i Zayna.


------------------------------------------------------------------------
Otóż tak, Epilog bardzo krótki, gdyż pisanie było dla mnie odrobinkę trudne, chciałam aby ten ostatni rozdział był najlepszy. Sama nie mogę uwierzyć, że to już koniec. 
Podobno bohaterzy zawsze są jakąś małą częścią nas samych, być może to stąd takie moje przywiązanie... 
Dziękuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie. Dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia i ogólnie, że byliście ze mną. Dziękuję Miśki <33
Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga. Pojawił się już Prolog. Zapraszam <33

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 49.

Przeczytaj notatkę pod rozdziałem !!



Do domu wróciliśmy po dwóch godzinach. W między czasie byliśmy na spacerze, gdzie napadły nas fanki. Weszliśmy do środka gdzie zastaliśmy wszystkich naszych przyjaciół. Stanęliśmy w progu salonu. Spojrzałam na Zayna, który uśmiechnął się do mnie ciepło. Westchnęłam na co wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
- Kuchnia posprzątana?  zapytałam. Matko, Kuchnia Posprzątana? Serio? - przybiłam sobie mentalnego face palma.
- Czysta aż lśni - powiedział Liam. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił mój gest.
- Wszystko w porządku.. ? - zapytała Dan.
- Jesteś jakaś blada.. - wtrąciła El.
- Po co chciałaś żebyśmy wszyscy tu przyszli? Jeśli chodzi o mnie to mam problem z dłuższymi spacerami - odezwała się ciężarna Amy.
- Musimy wam coś powiedzieć. - powiedział Malik.
- To ważne....
- Nie trzymajcie nas dłużej w niepewności - rzekła Maggie. Spojrzałam na Mulata, który mocniej ścisną moją dłoń, próbując dodać mi otuchy. Ta sam sobie im powiedz - za ironizowałam w myślach.
- Także, więc niedługo na świat przyjdzie mały Malik. - powiedziałam wolno i spokojnie. Jakby trochę obawiając się ich reakcji. Ich miny nic nie mówiły.
- Nic nie powiecie? - zapytał chłopak i spojrzał na mnie.
- Czyli moje plany na odbicie cię Malikowi poszły w łeb. - powiedział Hazza, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Przykro mi Zazza. - powiedziałam wycierając wyimaginowaną łzę.
- Czekaj, czekaj, czekaj.... Jak to jest możliwe, że moja żona jest w ciąży a ja o tym nie wiem. - podszedł do mnie Niall i objął ramieniem. Zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Niestety stary, woli mnie. - zaśmiał się Mulat.
- Od kiedy wiecie? - zapytała El podchodząc do nas.
- Od 9 tygodnia ciąży. - odparł mój narzeczony.
- Osz ty ! - krzyknęła Mag i trzepnęła mnie w ramię. - Żeby nic nam nie powiedzieć.
- Po pierwsze kochana to nie bij mnie, tylko jak coś to Zayna, bo ja mimo, że w ciąży jestem mogę ci oddać. - zagroziłam jej.
- To kiedy ślub? - zapytał Lou.
- Boże, to, że jestem w ciąży nie znaczy, że zaraz za  niego wyjdę. - mruknęłam
- Przyjęłam jego oświadczyny. - zmarszczył brwi Olly.
- No, a co miałam inne wyjście? W szoku byłam to przyjęłam. - powiedziałam a mina Malika była powalająca. Podeszłam do niego i objęłam od tyłu. - Przecież wiesz, że cię kocham. - szepnęłam mu do ucha przegryzając jego płatek. Spojrzałam na jego twarz, na której gościł szeroki uśmiech.
- Patrz, podeszła, coś powiedziała, a temu od razu morda się cieszy - zauważył Rick.
- Trzeba mieć w sobie to coś. - zaśmiałam się.
Posiedzieliśmy razem do wieczora, kiedy to poszłam przygotowywać się na kolację z rodzicami. Wzięłam prysznic, ubrałam czarną sukienkę, która zasłaniała mój brzuszek. Do tego wzięłam buty na lekkim obcasie. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Stanęłam przed lustrem i przyglądnęłam się sobie. Czasem zastanawiam się co takiego Zayn we mnie widział i wciąż widzi. Przeciętna twarz, figura także. Sama nie wiem. Z rozmyśleń wyrwał mnie Malik, który stanął za mną. Uśmiechnęłam się lekko i przyglądałam się naszemu obiciu, razem prezentowaliśmy się nienagannie. Położyłam dłonie na brzuchu, a Mulat objął mnie w pasie kładąc głowę na moim ramieniu , a dłonie na moich.
- Denerwujesz się? - szepnął obok mojego ucha.
- Troszeczkę, boję się jak zareaguje tata. - powiedziałam cicho.
- Będzie dobrze, zawsze masz jeszcze mnie. Razem damy radę. - cmoknął mnie w zagłębieniu za uchem wywołując dreszcze na moim ciele. - Musimy już iść, nie możemy się przecież spóźnić.
Zeszliśmy na dół, ubrałam płaszcz, komin i czapkę. Wzięłam torebkę i wyszliśmy. Po 20 minutowej podróży byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i podążyliśmy do stolika przy którym siedzieli już moi rodzice. Przywitaliśmy się i usiedliśmy. Zamówiliśmy jedzenie i wino, którego oczywiście nie mogłam pić, lecz nie chciałam żeby dowiedzieli się widząc to dlatego ścisnęłam delikatnie dłoń Zayna, który cały czas gładził mnie po udzie dodając otuchy.
- Chcieliśmy z wami porozmawiać. - uśmiechnęłam się.
- O co chodzi? Coś się stało? - zapytała Victoria spod zmarszczonych brwi.
- Nie, to znaczy nic strasznego. - wytłumaczyłam. - Jestem w ciąży.
Patrzyłam na ich zdezorientowane miny i czekałam na jakąkolwiek reakcję. Pierwsza oprzytomniała Vic i podeszła do nas gratulując i obiecując pomoc. Spojrzałam na tatę, który wstał od stołu.
- Przepraszam na chwilę. - ruszył w kierunku wyjścia na taras. W oczach stanęły mi łzy.
- Spokojnie skarbie, daj mu to przetrawić. Nie każdego dnia dowiadujesz się, że twoja jedyna córka jest w ciąży. - pocieszyła mnie kobieta. Nic nie mówiąc wstała od stolika i podążyłam za nim, wiedziałam, że tę rozmowę musimy odbyć. To była sprawa tylko między nim a mną. Zabrałam swój płaszcz i zarzuciłam go na ramiona. Wyszłam przed lokal i szukałam go wzrokiem. Stał przy barierce i patrzył na panoramę Londynu, która o tej porze roku była przepiękna. Podeszłam do niego i stanęłam obok, tak jak on podziwiając widoki. Chciałam już coś powiedzieć lecz wyprzedził mnie.
- Cieszę się, mimo wszystko cieszę się. Wiem, że Zayn to odpowiedni chłopak dla ciebie. Jeśli mam cię widzieć taką szczęśliwą już zawsze będę cię popierał, tylko dla mnie to wszystko jest nowe. Dopiero tutaj w Londynie udało nam się odbudować nasze relacje.
- I są lepsze niż kiedykolwiek indziej. Dziękuję ci za wszystko, za to jaki byłeś, jesteś i będziesz. Gdyby nie to wszystko dzisiaj nie byłam bym taka, zapewne nie robiłabym tego co kocham i nie była z mężczyzną który mnie uszczęśliwia. - przytuliłam się do niego i cieszyłam, że akceptuje moje decyzje.
~*~
Poznałam rodzinę Zayna i powiem szczerze, że bardzo ciepło mnie przyjęli. Pani Malik mało nie popłakała się ze szczęścia kiedy dowiedziała się o tym, że będzie miała wnuka. Jego siostry są kochane, szybko znalazłyśmy wspólny język.
Postanowiliśmy kupić mały dom jednorodzinny na obrzeżach miasta. Długo szukaliśmy właściwej oferty, nie chodziło wcale o koszt, tylko jaki będzie. Wreszcie znaleźliśmy odpowiedni. Strasznie mi się podobają domy z pięknego kamienia. Miał duży ogród, w którym znajdywała się altanka, do której prowadziła dróżka wyłożona z kamienia. Z drugiej strony była huśtawka stojąca pod drzewem. W środku było jak w raju. Duży salon, który strasznie podobał mi się. Od niego na prawo znajdywała się jadalnia z widokiem na ogród. Po lewej była kuchnia z wyspą. Już na samym wejściu robiło wrażenie. Na górze znajdywały się sypialnie. Pierwsza po lewej była bardzo urocza, wykonana w delikatnych kolorach, z drewnianym łóżkiem i szafą obok niego. Po prostu była urocza. Na przeciwko znajdywała się łazienka, która z jednej strony miała wannę i prysznic, a z drugiej było lustro i umywalka. Wszystko było utrzymane w szarawych odcieniach. Następne drzwi prowadziły do pokoju dziecinnego, który utrzymany bł w neutralnych kolorach gdyż nie wiedzieliśmy kim będzie nasze maleństwo. Następnie był pokój jak my go nazywaliśmy filmowy, gdyż tak go zaaranżowano, że doskonale się do tego nadawał. Miał nawet minibarek. Na przeciwko był kolejny pokój, który doskonale mógł robić za gościnny a jednocześnie rozchodziły się z niego piękne widoki. Na poddaszu znajdowała się nasza sypialnia, której sufit był z drewna, prześlicznie utrzymana była w delikatnych kolorach, nie była olbrzymia tylko niewielka, idealna. Znajdywały się w niej dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby. Była wielka, ale dla nas to lepiej, zważywszy na to ile mamy ubrań. Na dole było zejście do piwnicy, jednak my przerobiliśmy to miejsce. Nasz dom był przykładem nowoczesności połączonej ze starym stylem. Mimo wszystko, komponowało się razem. Cieszyłam się, że wszystko zaczęło się układać.
------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam zupełnie czasu. A więc chcę wam powiedzieć, że jest to ostatni rozdział przed Epilogiem. Hmm... sama nie mogę wierzyć, że to wszystko się już kończy. Nie ważne.
Mam małą prośbę... Niech każda z was która przeczyta ten rozdział zostawiła komentarz, po prostu chciałabym wiedzieć ile z was czyta to co tutaj piszę. Pozdrawiam : ***

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 48.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek... 9.07 po raz pierwszy przespałam całą noc i nie budziłam się. Wyswobodziłam się z objęć Zayna, który smacznie i z uśmiechem na ustach spał. Poszłam pod prysznic, wcześniej zabierając ze sobą ubrania. Ciepła woda delikatnie obmywała moje ciało, uśmiechnęłam się kiedy poczułam pierwsze kopnięcie dziecka. Łza spłynęła po moim policzku. Cieszę się jak cholera, że mam dziecko. Wyszłam spod prysznica i wytarłam ciało miękkim ręcznikiem. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i włosy zostawiłam luźno opadające na ramiona. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że Mulat już nie śpi. Uśmiechnęłam się do niego, wyglądał przeuroczo taki zaspany.
- Cześć kochanie, jak się spało? - zapytałam siadając obok niego na łóżku i lekko muskając jego wargi.
- Dobrze, a wam? - zapytał całując mój brzuszek.
- Od dawna tak dobrze nie spałam. - uśmiechnęłam się. - Wiesz mamy mały problem....
- Coś nie tak? - od razu otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Chodzi o to, że ja przestaję się mieścić w ciuchy, a Victoria chyba coś podejrzewa bo wczoraj zlustrowała mnie wzrokiem i dziwnie się uśmiechnęła. Po za tym to nie jest normalne, że chodzę w coraz to luźniejszych ubraniach. - westchnęłam.
- To możemy powiedzieć twoim rodzicom i moim, nasi przyjaciele nie koniecznie...
- Bez sensu jest ich okłamywać. - przerwałam mu- Też powiemy prawdę, tylko, że najpierw powiemy tacie i Vici, później pojedziemy do ciebie. I na końcu tej całej zgrai.
- Jak sobie życzysz. Kiedy byś chciała jechać do Bradford ?
- Może na weekend, nie macie chyba wtedy żadnych sesji ani wywiadów ..
- Raczej nie, ale wiesz jaki jest Paul muszę z nim jeszcze pogadać, z resztą to kiedy pojedziemy dzisiaj czy jutro? - przybliżył się do mnie i przytulił od tyłu, dłonią gładząc brzuch.
- Może dzisiaj powiemy przyjaciołom i moim rodzicom a rano pojedziemy do ciebie? - uśmiechnęłam się.
- Yhyy... - mruknął całując mnie po szyi.
- Przestań, co jemy na śniadanie? - zapytałam wstając z łóżka, w odpowiedzi tylko usłyszałam tylko jęk zawodu. Zaśmiałam się i skierowałam w stronę drzwi. - Za 15 minut widzę cie na dole. - posłałam mu całusa w powietrzu i wyszłam. W kuchni zastałam tatę i Victorię, która karmiła mojego małego braciszka. Urodził się 3 tygodnie temu i jest rozkoszny. Nazywa się Robert. Ja tam chciałam inne ale oni się uparli. Ta nich im będzie.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się wchodząc do pomieszczenia.
- Cześć - odpowiedzieli.
- Mam pytanie....
- Tak? - tata odłożył gazetę i spojrzał na mnie.
- Co robicie dzisiaj wieczorem?
- Raczej będziemy w domu, a coś się stało? - zmarszczyła brwi Vici.
- Chciałabym żebyśmy poszli razem na kolację. - na twarzy kobiety pojawił się uśmiech.
- A Rob...?
- Zadzwonię do Maggie, na pewno się zgodzi. Ma jakiegoś fioła na punkcje tego o.. - wskazałam brodą na brata - woli go ode mnie. - starłam wyimaginowaną łzę z twarzy. NA co on się zaśmiali. - Ty też go wolisz... - wskazałam na tatę. - i nie wykręcaj się, ja tam wiem swoje. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Do kuchni wszedł Malik z uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że od rana humor dopisuje. - uśmiechnął się i objął mnie od tyłu.
- Właśnie rozmawiamy o wieczornej kolacji, pójdziemy do jakiejś restauracji.
- A co z Robem?
- No ja, ty też? Nie no teraz to się serio obrażam. - "oburzyłam się i wyszłam z kuchni". Udałam się na górę, wzięłam moją torebkę, telefon, klucze i telefon Malika. Zeszłam na dół.
- A ty dokąd? - zapytał Zayn.
- Jadę sobie, muszę pogadać z chłopakami. - mruknęłam.
- Czekaj idę z tobą. - zaśmiał się i ubrał kurtkę. Chciał iść na górę, lecz go powstrzymałam.
- Mam twój telefon. - powiedziałam. - O 18 w Oxo Tower. Pa. - krzyknęłam i już nas nie było.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. po drodze napisałam do reszty, że mają być u nich za 30 minut.Weszliśmy do środka i poczułam zapach spalenizny. Szybko wbiegliśmy do kuchni w której stali chłopcy z przerażonymi minami, a na patelni była jakaś czarna plama, która po chwili zajęła się ogniem.  Szybko znalazłam gaśnicę, którą w jednej chwili odblokowałam i skierowałam na kuchnię, zagasiłam ogień, lecz trochę mnie cofnęło i cała kuchnia łącznie z nami była w pianie.
- Co wy tu kurwa robiliście? - wrzasnęłam odkładając gaśnicę.
- Śniadanie.. - jęknął Harry.
- Czy was już całkiem pojebało. ? - nie schodziłam z tonu, podszedł do mnie Zayn kładąc rękę na ramieniu. - Zabierają tę dłoń. - warknęłam.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał niewinnie Lou.
- Ja pierdole, o co mi chodzi? O co mi chodzi? To nie jest normalne, co by było gdybym tutaj teraz nie przyszła ? Co zjaralibyście się żywcem?
- Kochanie, uspokój się, pamiętaj nie denerwuj się. - powiedział kojąco chłopak.
- Macie godzinę na zrobienie porządku tutaj, jak wrócę nie chcę widzieć tego co tutaj jest. - powiedziałam spokojnie, odwróciłam się napięcie i weszłam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się i udałam z Mulatem na miasto na śniadanie.
--------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj taki króciutki....
Pozdrawiam miśki ; ****

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 47.

*Troszkę przeniesiemy się w czasie*
Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, było mi raz gorąco, raz zimno. Jeszcze przez to wszystko oberwało się Zaynowi. Wreszcie zasnęłam to nie potrwało to długo, bo nasz kochany Lou nie wysiedział spokojnie na miejscu i z rana rzucił się na nas.
- Lou - mruknęłam.
- Hmmm....
- Wypierdalaj mi stąd i to w tej chwili. - warknęłam mu do ucha, aż podskoczył i najszybciej jak się dało uciekł.
- A już tak fajnie mi się spało. - mruknęłam i wtuliłam się w Mulata. Usłyszałam jego dźwięczny śmiech.
- Będzie dobrze. - przytulił mnie.
- Przepraszam cię za to co mówiłam w nocy, po prostu mam już dość, kolejna noc w plecy, zaczynam wyglądać jak zombi.
- Jeszcze troszkę, damy radę razem, pamiętasz. - wspięłam się i lekko go pocałowałam.
- Yhyyy...
- Chodź wstajemy.
- Nie chce mi się, jestem zmęczona i to bardzo. Mogę sobie tutaj poleżeć i troszkę odpocząć.
- Dobrze, ja idę pod prysznic i zrobię nam śniadanie. - pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię. - posłałam mu buziaka i wtuliłam się w poduszkę odpływając w krainę Morfeusza.
~Zayn~
Zabrałem ubrania z szafy i udałem się do łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałem się w czarne rurki, biały T-shirt i granatowo-białą bejsbolówkę. Zszedłem na dół i udałem się do kuchni, gdzie siedzieli Liam, Harry i Niall.
- Siemka, gdzie Carotman. ? - zapytałem.
- Nie wiem, wybiegł od was i gdzieś się schował, bo stwierdził, że Olka chce go zabić. No i siedzi chyba na strychu. - powiedział Liam.
- Aha. - wyciągnąłem z lodówki składniki potrzeba do zrobienia śniadania.
- Co jest ostatnio z twoją dziewczyną? - zapytał Hazza.
- Nie rozumiem w jakim sensie.. - zmarszczyłem brwi.
- NO jakaś taka nerwowa, zmęczona, nie jest może chora? - zmartwił sie Li.
- Wszystko jest okey, tylko po prostu ostatnio źle sypia i do tego jeszcze praca, przemęczona jest trochę. - no co nie powiem im przecież, że w ciąży jest.
- To może trzeba pójść do lekarza. - zapytał Niall.
- Nie trzeba serio.
- Dlatego nawrzeszczała na Lou?
- Tak, wreszcie udało jej się zasnąć nad ranem a ten ją obudził, nie dziwię się. Teraz jeszcze kima, więc lepiej jej nie budzić.
- Śniadanko dla księżniczki. - zaśmiał się Loczek. Wszyscy mu wtórowaliśmy.
~Ola~
Poczułam delikatne pocałunki na mojej szyi, uśmiechnęłam się.
- Kochanie, daj mi jeszcze minutkę. - mruknęłam.
- Śniadanie czeka i ja też. - szepnął mi do ucha i przegryzł jego płatek.
- No dobrze. - otworzyłam oczy i szybko je zamknęłam przez wpadające światło do pokoju. Mrugnęłam kilka razy i dopiero tedy mogłam rozejrzeć się po pokoju. Na stoliku obok łóżka stała taca ze śniadaniem, były tam naleśnikimusli i sok bananowy. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.
- Tylko tyle? - zrobił smutną minkę.
- Reszta po śniadaniu. - powiedziałam - a w sumie... - złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie wpijając w jego usta.
- Teraz może być, resztę sobie kiedyś tam odbiję.- wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami. - Proszę bardzo. - postawił przede mną tacę.
- Jak będę tak jadła to gruba będę. - mruknęłam.
 - Niedługo i tak będziesz. - zaśmiał się a ja dałam mu sójkę w bok.
- Wiesz myślałam, że powiesz, że mimo wszystko mnie będziesz kochał i dla ciebie zawsze jestem piękna a tu co? No właśnie nic. - wydęłam wargę.
- Przecież jesteś, byłaś i zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza i idealna.
- Ale ja nie chcę, żebyś nie patrzył na inne, nie podziwiał ich czy nie twierdził, że są idealne. Ja chcę, żebyś mimo wszystko wolał mnie i zawsze kochał. - powiedziałam dumna z siebie.
- Zawsze cię będę kochał, ciebie i nasze maleństwo. - odsłonił mój już lekko zaokrąglony brzuch i pocałował.
- My cię też kochamy. - uśmiechnęłam się.
- Jak myślisz co to będzie chłopiec czy dziewczynka? - zapytał głaszcząc mój brzuszek.
- Nie ważne, ważne żeby było zdrowe. Ale i tak wolę chłopca. - zaśmiałam się.
- Czemu?
- Faceci są fajni. - zaśmiałam się.
- A myślałem, że jestem jedynym w twoim życiu.
- Jesteś, ale kiedyś będzie inny. Będzie naszym synem i będę go kochała najbardziej na świecie. - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka.
- Oooo... jaka ty słodka. - zaśmiał się i cmoknął mnie w nos. Zabrałam się za jedzenie, jeśli mam być szczera to było wyśmienite. Następnie podziękowałam krótkim pocałunkiem i udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem bokiem i przypatrywałam się mojemu brzuchowi. Znacznie się powiększył przez ostatnie 3 miesiące. Byłam już prawie w 5 miesiącu. Uśmiechnęłam się lekko i udałam się pod prysznic. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i luźnego koka. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół po drodze odbierając telefon.
- Tak słucham ?
- Jaka oficjalna - zaśmiał się Jake.
- Czego? - warknęłam.
- I to lubię, dzisiaj wywiad, później nagrywamy w studiu.
- Przecież wiem moćku, za ile po mnie przyjedziesz?
- Ja mam po ciebie przyjechać?
- Po kobietę w... - ugryzłam się przypominając sobie, że nikt nie wie.
- W czym? - mogę się założyć, że w tym momencie marszczy brwi.
- Nie ważne, to  przyjedziesz czy nie?
- Tak, będę za 30 minut. - rozłączyłam się i westchnęłam. Weszłam do salonu gdzie siedzieli chłopcy, a co najlepsze z Ed'em. Zaśmiałam się pod nosem.
- Siemka - usiadłam obok Zayna na boku fotela.
- Hej, wyspana? - zaśmiał się Harry i spojrzał na Lou, który ukrywał się za Liamem.
- Wiesz, że tak... No już Louis nic ci nie zrobię. - mruknęłam.
- Ja tam nie wiem. - powiedział i wyprostował się.
- Ha! Mówiłem, że mam najlepsze fanki. - zaśmiał się Ed.
- Ta jedną i się cieszy. - zironizował Loczek.
- Ty czy masz coś do nas. ? - zapytałam.
- Oczywiście, że tak. - wyszczerzył się.
- Harry zęby nie włosy, dwa razy nie rosną. - warknęłam.
- Nie ważne. Jakie plany na dzisiaj? - zapytał mnie Li.
- Za chwilę mam wywiad, nawet nie wiem dla kogo, później do późna nagrywamy nową piosenkę. - wzruszyłam ramionami.
- Nie za fajnie....
- A wy? - spojrzałam na chłopaków. - Co będziecie robić.
- Ja idę z Edem na piwo - powiedział Hazza.
- Ja spotykam się z El. - zabrał głos Lou.
- A ja z Danielle. - teraz Liam.
- Ja mam zamiar skoczyć coś zjeść. - powiedział NIall na co się zaśmialiśmy.
- A ciebie nie pytam bo wiem co będziesz robił. - wyszczerzyłam się do Malika.
- Skąd wiesz. - spojrzał na mnie spode łba.
- Bo masz iść na ba... - ugryzłam się w język, zaraz wszystko wygadam.
- Co to jest to ba... - zapytał podejrzliwie Lou. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam, że to Jake. Chociaż raz się przydał. Pocałowałam chłopaka i pożegnałam się wychodząc z domu. Wsiadłam do samochodu i pocałowałam menadżera w policzek.
- Jak tam mała? - zapytał.
- Dobrze. - odparłam, przez całą drogę zbywałam go krótkimi odpowiedziami. Nie miałam dzisiaj na nic ochoty. Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do makijażystki, poprawiła delikatnie mój obecny i byłam gotowa na wizję wchodziliśmy za 2 minuty.
- Witamy was bardzo serdecznie, może żeby dzisiaj nie przeciągać tej naszej gadaniny, zaprosimy naszego pierwszego gościa. - powiedziała Diana.
- Oczywiście, a więc zapraszamy do nas Alex - powiedział Andy. Wyszłam do nich i przywitałam się.
- Miło cię widzieć.- zaczęła kobieta.
- Piękna jak zawsze. - wyszczerzył się jej partner.
- Mi też jest bardzo miło was widzieć, ty też niczego sobie. - zaśmiałam się.
- Jak fajnie, atmosfera rozluźniona, teraz możemy gadać. - odezwał się prowadzący.
- Nawijaj ...
- Dobra, jak ci się układa ? - zapytała Diana.
- Zależy o co pytasz... Praca czy ...
- Zycie prywatne - przerwała.
- To gdzie ja trafiłam do programy zwierzaj się razem z nami czy coś? - uniosłam jedną brew, na co wszyscy zaśmiali się.
- Nie, nie masz nie tylko niezwykłe życie towarzyskie to jeszcze i kariera.
- Być może, jednak według mnie mam normalne życie. Wiem, że to może się wydawać dziwne, no bo jak mogę mieć normalne życie, skoro jestem wielką gwiazdą muzyki, mam miliony fanów i sporo zer na koncie. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy normalnymi ludźmi i mamy swoje życie prywatne, jak sama nazwa wskazuje prywatne a nie takie w blasku fleszy, gdzie ktoś śledzi każdy twój ruch. Jesteśmy zwykłymi ludźmi, o wielkich marzeniach i planach na przyszłość. Mój plan na najbliższą przyszłość to ślub, koncerty i rodzina z przyjaciółmi. Coraz mniej zaczyna mi się podobać fakt, że nawet do lekarza a badania nie mogę pójść, bo zaraz wychodzą chore plotki, które muszę odkręcać. Pewnie ktoś powie, że oto w tym wszystkim chodzi, o rozgłos. Według mnie już wolałabym mieć garstkę wiernych fanów, którzy cieszą się moim szczęściem, niż takich, którzy hejtują mnie, bo co ? Bo kocham i chcę być kochaną. ?Bo jestem tylko człowiekiem i mam prawo wyjść z rodziną i przyjaciółmi do kina, restauracji czy nawet klubu? Jeżeli mam być szczera to uwielbiam wszystkich moich fanów, ale tylko tych prawdziwych, nie tych tak zwanych sezonowców, którzy gdy przechodzi moda zmieniają swojego idola, mówię o tych, którzy kochają to co robię i szanują moją przestrzeń osobistą. Nie mogę zrozumieć fanek chłopaków, no bo co oni nie moją prawa do szczęścia? Dlaczego tak bardzo niektóre z was nas nienawidzą, że aż grożą i tym chcecie waszym idolom zaimponować, chyba chodzi oto, żeby był szczęśliwy a jeśli już jest to dlaczego to psujecie? Coraz mnie zaczynam to rozumieć. Zawsze będę powtarzała fan się jest, a nie bywa. - powiedziałam i zobaczyłam zszokowane twarze, uśmiechnęłam się lekko.
- WOW! To było niesamowite. Ty tak uważasz czy...
- Nie, nie tylko ja tak uważam, jest wiele gwiazd, które mają czasem tego dosyć. Nie mówię o celebrytach, którzy uwielbiają, kiedy się o nich mówi. Chcieliście wiedzieć jak mi się układa. Powiem krótko: jestem szczęśliwa bo mam wszystko o co tak długo walczyłam, jednak czasem wydaje mi się, że nie zasłużyłam. To wszystko co chciałabym powiedzieć.
- Dziękujemy. - tyle zdołali powiedzieć, zarządzili przerwę na reklamy. Pożegnałam się i wyszłam. Pojechaliśmy do studia i zaczęliśmy nagrywać. W między czasie wpadł Zayn, który chciał popatrzeć jak pracuję. Zaczęłam śpiewać :
Our love runs deep like a chevy
If you fall I'll fall with you baby
'Cause that's the way we like to do it
That's the way we like

You run around open doors like a gentleman
Tell me girl every day of my everything
'Cause that's the way you like to do it
That's the way you like

Just a little west coast, and a bit of sunshine
Hair blowing in the wind, losing track of time
Just you and I, just you and I
Woah, woah

No matter how far we go, I want the whole world to know
I want you bad, and I wont have it any other way
No matter what the people say,
I know that we'll never break
Cause our love was made, made in the USA
Made in the USA, yeah

I was reading my mind like a letter
When I'm cold, you're there like a sweater
Cause that's the way we like to do it
That's the way we like
And never ever let the world get the best of you
Every night we're apart, I'm so next to you
Cause that's the way I like to do it
That's the way I like

We touch down on the east coast
Dinner in the sky rise, winter is the best time for walking in the city lights
You and I, you and I
Woah woah

No matter how far we go, I want the whole world to know
I want you bad, and I wont have it any other way
No matter what the people say,
I know that we'll never break
Cause our love was made, made in the USA

Cause baby I'll break the bullet
And take the blow for love
Woahhhh, our love was made in the USA
Made in the usa, made in the USA

No matter how far we go, I want the whole world to know
I want you bad, and I wont have it any other way
No matter what the people say,
I know that we'll never break
'Cause our love was made, made in the USA
Made in the USA, yeah

Made in the U.S.
Made in the U.S.
Made in the U.S.A


Spiewając to miałąm przed oczami nasze zaręczyny i pierwszą wspólną noc. Uśmiechnęłam się do Mulata. Po jakiś 3 godzinach wracaliśmy już do domu, ale tym razem do mojego. 
- Podziwiam cię. - usłyszałam nagle. 
- Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi. 
- To co dzisiaj powiedziałam, to było coś znów zrobi się o tobie głośno. 
- A niech gadają, ja tam mam to gdzieś, mam już pomału dość wszystkiego. - westchnęłam. 
- Będzie dobrze. - uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się, odwzajemniłam gest. Po powrocie zjedliśmy kolację, porozmawialiśmy z Vici i tatą i poszliśmy na górę. Wzięłam szybki prysznic, położyłam się i zasnęłam wtulona w mojego mężczyznę.

------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo czekałyście ale nie miałam w ogóle kiedy pisać. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. KOcham was Miśśśśkiiii . *_*

wtorek, 31 grudnia 2013

Nowy Rok !

Przyjemnego szumu w głowie,
wygodnego miejsca w rowie.
Żeby pies z kulawą nogą,
Cię nie olał idąc drogą.
Dużo czadu i uroku
w nadchodzącym Nowym Roku.
Mam nadzieję, że też będziecie odwiedzać mojego bloga i czytać moje wypociny.... Kocham Was Miśki... ; ******

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 46.

##Hahaha.... usiłuję sprawdzić się w roli narratora ;DD##
Promienie słoneczne wdzierały się do pokoju, kierując się na twarz dziewczyny.
Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Przed oczami miała obrazy z poprzedniego dnia. Wstała i podeszła do szafy, wyciągnęła ubrania i skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się, zrobiła makijaż i poczesała włosy. Zeszła na dół, gdzie było słychać rozmowy, gdy weszła wszystko ucichło i każdy przypatrywał jej się.
##Oczami Oli##
- Kontynuujcie, wiem o czym rozmawiacie... - mruknęłam. Podeszłam do Mulata i mocno się w niego wtuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Musimy dzisiaj jechać na komisariat, musisz złożyć zeznania.- szepnął mi do ucha, pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - Chodź pójdziemy na spacer i na śniadanie.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam.
- Udajmy, że tego nie słyszałem. - uśmiechnął się i pociągnął w stronę wyjścia.
Szliśmy londyńskimi ulicami, trzymając się za ręce.
- Przepraszam. - powiedziałam, chłopak stanął i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Za co?
- Ciągle coś jest nie tak i to przeze mnie. Mam już coraz bardziej dość tego wszystkiego. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?- poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Hej mała... - przytulił mnie - ...wszystko jest już dobrze i będzie... musi.
 - Ja to mam chyba anioła przy sobie. - uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy dalej, weszliśmy do jakieś restauracji na śniadanie, po wielu namowach dałam się namówić na naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
~*~
Od kilku dni fatalnie się czuję. Na rzeczy, które wcześniej lubiłam jeść teraz mam ochotę zwymiotować. Jesteśmy już po ślubie Vici i Taty, powiem szczerze, że się aż popłakałam. Ta uroczystość była naprawdę piękna. Amy jest już generalnie "na wylocie" i czekamy na małego Mursa.
Siedzę w łazience i jak co rano przytulam kibel. Matko moja kochana, mam już dość.
- Ola, wszystko w porządku? - zapytał z troską Zayn.
- Wszystko okey, nie wchodź. - powiedziałam siadając na toalecie.
- Pamiętasz w zdrowiu i chorobie. - uśmiechnął się i przykucnął przede mną.
- Jeszcze ślubu nie wzięliśmy. - uśmiechnęłam się.
- Już niedługo mała. - zaśmiał się. - A teraz poważnie, co jest ? Może pojedziemy do lekarza ?
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest okey.
- Na pewno ?
- Raczej .... - wyszczerzyłam się.
- Chodź zjemy coś i pojedziemy do lekarza, dobrze.? - popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi paczadłami.
- I jak tu się nie zgodzić, kiedy takie ciacho robi taką minkę? - zaśmiałam się.
- Czekam na dole. - pocałował mnie w czoła i zszedł na dół. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda delikatnie obmywała moją skórę i dzięki temu lepiej się czułam. Wyszłam z kabiny i dokładnie wytarłam swoje ciało. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Zeszłam na dół i oparłam się o framugę w kuchni. Widok Zayna w fartuchu i czapce kucharskiej był idealny. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No, no takiego kucharza to ja chcę mieć na zawsze. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Taką kobietę to ja mogę mieć na zawsze. - powiedział ze wzrokiem jakby zaraz miał mnie rozebrać. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Cmoknęłam go w nos. Chciał mnie pocałować ale się wyrwałam.
- Co serwujesz, mistrzu Malik. - zaśmiałam się na jego zwiedzoną minę.
- Omlet a'la Malik. - powiedział i z uśmiech podstawił mi talerz pod nos. Pachniało niesamowicie.
- Nie zatrułeś?
- Wybacz, nie zdążyłem. - wyszczerzył się. Ukroiłam kawałek i wzięłam do ust. Przeżułam i połknęłam z miną pokerzysty. - I co? - wpatrywał się we mnie.
- Eeee.... może być. - wzruszyłam ramionami.
- Może być? - uniósł jedną brew, spojrzałam na niego znudzona. Chciało mi się tak śmiać, ale starałam się być twarda.
- No dobra, jest niesamowite. - zaczęłam się śmiać.
- Weź mnie tak nie strasz, już myślałem, że zaraz będę Harrego wołał, żeby ci nowe śniadanie zrobił. - złapał się za serce, bo miał "zawał".
- Kochanie, mnie czasu z Lou, proszę. - zaśmiałam się. Skończyliśmy śniadanie, oczywiście nie odbyło się bez wygłupów i wzajemnego karmienia się. Po skończonym śniadaniu ubraliśmy się, był środek grudnia i pogoda nie była najlepsza. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku szpitala. Trochę się boję, bo nie wiem co będzie. Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy razem do środka i podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała młoda pielęgniarka.
- Byłam umówiona do doktora Stanleya.
- Proszę o nazwisko.
- Wasley.
- Proszę, doktor już czeka. - posłałam jej serdeczny uśmiech i podążyliśmy do gabinetu.
- Wchodzisz ze mną czy chcesz zaczekać? - zapytałam przed drzwiami.
- Wchodzimy. - posłałam mu uśmiech, zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszliśmy do środka.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. Co was do mnie sprowadza. ? - zapytał z uśmiechem.
- Chodzi o to, że od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej. Często mam poranne mdłości i na widok moich ulubionych rzeczy, które lubię jeść robi mi się niedobrze. - westchnęłam.
- Yhm... - coś notował. - A przepraszam, że pytam, ale kiedy miałaś ostatnią miesiączkę.?
Zdziwiło mnie to pytanie. Spojrzałam na Zayna, który był chyba lekko zdezorientowany.
- Jeżeli mam być szczera to nie bardzo wiem, po prostu w moim życiu dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i nie zwracałam na to uwagi. - mężczyzna westchnął.
- Proszę, usiąść tutaj, zrobimy USG. - powiedziałam, wstałam ściągnęłam sweterek i położyłam się na kozetce. Podciągnęłam trochę bralet i zniżyłam spodnie. Lekarz posmarował to takie coś co jeździ się po brzuchu żelem i zaczął USG.
- Tak jak myślałem, chyba powinienem wam pogratulować. Jesteś w ciąży. - uśmiechnął się, a ja normalnie zaniemówiłam, spojrzałam na Malika, który miał jeszcze głupszy wyraz twarzy niż ja. Wytarłam brzuch i usiadłam na krześle. - To już 9 tydzień. Widać, że dobrze się ma. Gratuluję.
- Dziękujemy.
- Teraz musisz na siebie uważać i chciałbym jeszcze zapytać, czy chciałabyś, żebym to ja nadzorował twoją ciąże?
- Oczywiście.
- Jeszcze raz gratuluję i pamiętaj aby się nie przemęczać i dobrze odżywiać. - uścisnęliśmy sobie ręce i wyszliśmy. Otrzymałam zdjęcie i zalecenia oraz receptę na jakieś witaminy. Przez całą drogę do domu nie odzywaliśmy się. Weszliśmy do środka, zdjęłam płaszcz i poszłam napić się wody. Wróciłam do salonu i zobaczyłam Mulata jak stoi na tarasie i pali. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Wyrzucił papierosa i odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy. Trwaliśmy przez dłuższą chwilę w tej pozie.
- Będę miał dziecko. - powiedział . - Będę miał dziecko! - krzyknął, wziął na ręce i zaczął kręcić się jak oszalały.
- Aż tyle czasu ci to zajęło, a już miałam nadzieję, że jednak jesteś mądrzejszy. - zaśmiałam się.
- Po prostu to był dla mnie szok. No ale kurde ja będę ojcem. Chodź do środka, bo się jeszcze przeziębisz.
Weszliśmy do środka i poszliśmy do jego pokoju. Położyliśmy się na łóżku i rozmawialiśmy do późnego popołudnia.
- Powiemy im? - zapytał.
- Nie, zaczekamy, może na sylwestra? Przynajmniej będą mieli powód do picia. - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz kochanie. - pocałował mnie w skroń.
## Oczami Zayna ##
Zobaczyłem, że zasnęła wtulona we mnie. Jest moim największym skarbem daje mi dziecko i swoją miłość.
"I chcę dawać Ci swoje ubrania i mówić Ci że podobają mi się Twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować Ci szyję i trzymać Cię za rękę i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i śmiać się z twoich wariactw i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić Ci zdjęcia kiedy śpisz i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi papierosy i pragnąć Cię wczesnym rankiem ale nie budzić Cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować Twoje plecy i głaskać Twoją skórę i mówić Ci jak bardzo kocham Twoje włosy Twoje oczy Twoje usta Twoją szyję Twoje piersi Twoje pośladki. I chcę siedzieć na schodach paląc papierosy dopóki nie wrócisz do domu i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać Twoje fotografie i żałować że nie znam Cię od zawsze i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i pieścić Cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i zatrzymywać Cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i prosić Cię o rękę mimo że odmawiasz i opowiadać Ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać Ci to co we mnie najlepsze i odpowiadać na Twoje pytania i mówić Ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę i zapominać kim jestem i mówić do Ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po francusku i kochać się z Tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem opowiedzieć Ci chociaż trochę o nieprzeżartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej, rozpierającej serce, wzbogacającej umysł, ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję." 

--------------------------------------------------------------------
Dzisiaj troszkę krótszy, ale ważne, że jest nie? Zapraszam do komentowania : DD
Pozdrowienia Miśki : ** 

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 45.

## Oczami Zayna##
- Mała, co się dzieje, czekam na ciebie. Odezwij się.- powiedziałem po raz kolejny nagrywając się na sekretarkę. Westchnąłem i usiadłem na ławce. Mieliśmy się spotkać w parku przy fontannie, a jej nie ma. Jakoś nie wydaje mi się żeby mnie wystawiła. Może jej się coś stało? Nieee, na pewno to nie to. Może ma jakieś ważne spotkanie i nie może odebrać.... 
Siedzę tu już jakieś 2 godziny. Genialnie, że moja własna narzeczona wystawiła mnie. Zrezygnowany usiadłem na brzegu fontanny i wpatrywałem się w dzieci bawiące się na placu zabaw, na rodziny spacerujące ze swoimi pociechami i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Na samą myśl o tym, że w przyszłości razem z Olą stworzymy szczęśliwą i kochającą się rodzinę robi mi się ciepło na sercu. Westchnąłem i wstałem, nie warto tu siedzieć. Ruszyłem w kierunku domu. Zastanawiałem się czemu mnie olała, zrobiłem coś nie tak.? 
- O cześć, co tak szybko? - zapytała uśmiechnięta El. 
- Nic, po prostu nie przyszła.- wzruszyłem ramionami. 
- To nie w jej stylu.- zmarszczyła brwi. 
- Czasem mam wrażenie, że w ogóle jej nie znam. 
- Nie załamuj się może miała jakieś ważne spotkanie.? 
- Nie trwałoby kilka godzin.
- A jak jej się coś stało?- w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem dziewczynę i odebrałem. 
- Hallo?
- Zayn, tu Victoria. Jest koło ciebie Ola, bo nie odbiera a Jake się dobija. 
- Nie ma jej ze mną, myślałem, że ma jakieś spotkanie, bo byliśmy umówieni a ona nie przyszła. 
- Coś jej się musiało stać. - zaczęła panikować. 
- Proszę się uspokoić, może jest u jakieś koleżanki i się zasiedziała a telefon jej się rozładował. - sam nie wierzyłem w to co mówię. - Sprawdzimy i najwyżej zaczniemy jej szukać. 
- Informuj mnie na bieżąco. - powiedziała podłamanym głosem. 
- Niech się pani nie martwi, ona jest silna mimo wszystko da radę. 
- Mam nadzieję. Do usłyszenia. - rozłączyła się. Musimy ją znaleźć jak najszybciej. 
~*~
## Oczami Oli ##
Siedziałam przywiązana do jakiegoś krzesła. NIe za bardzo wiedziałam gdzie jestem. Ostatnie co pamiętam to ból rozchodzący się w okolicach mojego policzka i dalej już nic. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł jakiś facet, nie rozpoznałam go, obraz trochę mi się zamazywał. 
- Cześć kochanie. - powiedział i przykucnął obok mnie. Jednym sprawnym szarpnięciem zerwał taśmę z mojej twarzy, na co syknęłam z bólu. 
- Kim.... kim ty jesteś? - mruknęłam. 
- Nie poznajesz mnie. - podniósł mój podbródek. - To ja, tan, któremu raz się nie udało, ale już więcej nie popełni tego błędu. 
- Ty zabiłeś Davida. - szepnęłam, gdy rozpoznałam go, jego głos, który miałam w najgorszych koszmarach. 
- Myślałaś, że po ciebie nie wrócę?- odgarnął włosy z mojej twarzy. - To błąd królewno. 
- Czego ode mnie chcesz? 
- Tego czego nie dostałem ostatnim razem. 
- Co ty pieprzysz, nigdy cię w życiu nie widziałam i nawet nie wiem co możesz ode mnie chcieć. - warknęłam. 
- I tu się mylisz słońce. - podszedł do mnie i mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Kogoś mi przypominał ale nie wiem kto to jest. 
- Pamiętasz chłopca, z którym bawiłaś się jako mała dziewczynka. Miałaś może z 7 lat. Ten, który jako pierwszy cię pocałował, który widział twoje pierwsze rumieńce. 
- Drake. ? - spojrzałam na niego. 
- Bingo, kochanie. 
- Niczego nie rozumiem, przecież wyjechałeś, a później mieliście z rodzicami wypadek, zginąłeś. 
- Żyję mała i mam się świetnie. 
- To czego ode mnie chcesz, co ja takiego zrobiłam. ? 
- Ty.. ? Nic, ale David owszem. 
- Przecież on nie żyje. - podniosłam głos. 
- Spokojnie myszko, dał ci coś co należy do mnie, a ja tego bardzo potrzebuję. - uśmiechnął się. - Nie złość się, złość piękności szkodzi, a chyba nie chcesz, żeby ten twój cały chłoptaś zobaczył się z zmasakrowaną twarzą co? 
- Co to jest? Co ja do cholery jasnej mam? 
- Taki fajny wisiorek w kształcie fiolki, pewnie próbowałaś go otworzyć, trzeba wie...
- Nic takiego nie dostałam.... 
- Nie kłam, bo to się dla ciebie źle skończy. 
- Nie kłamię, nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz, nic takie w życiu nie dostałam od niego. Nawet nie wiem kiedy miałby mi to dać, bo przed śmiercią efektownie mnie omijał.
- Powiedzmy, że ci wierzę.... Gdzie on mógł to schować.
- Nie mam pojęcia, nie spędzałam z nim 24 godziny 7 dni w tygodniu, nie rozumiem cię, panikujesz jakby to było jakieś lekarstwo na wszelkie zło.
- Bo może jest...- w tym momencie moja komórka rozdzwoniła się, popatrzył na mnie wrogo i sięgnął do kieszeni moich spodni. Przyłożył telefon do ucha.
- Słucham... spokojnie, jest ze mną... ależ nie bulwersuj się tak..... oczywiście.- podszedł do mnie.- twój narzeczony chce z tobą rozmawiać. - przyłożył mi telefon do ucha.
- Ola, skarbie gdzie jesteś?
- Nie wiem, nie znam tego miejsca, proszę cię wyciąg mnie stąd..
- Spokojnie, zrobię wszystko abyś była bezpieczna. Uważaj na siebie.
- Kocham cię. - szepnęłam przez łzy.
- JA ciebie też.
- Już dość tych czułości. - warknął i cisnął moim telefonem o ścianę. Wyszedł i po chwili wrócił z czymś co chyba miało wyglądać jak jedzenie. - Tylko bez numerów. - powiedział ostro i rozwiązał mnie. Zostawił samą i wyszedł, podbiegłam do okna, które było malutkie, że za nic w świecie nie przedostałabym się na zewnątrz. Zaczęłam przeszukiwać pudła, które były w pomieszczeniu. W jednym z nich znalazłam stary telefon, chciałam piszczeć ze szczęścia. Przypomniałam sobie o moim telefonie, który wciąż leżał w strzępach, znalazłam kartę i włożyłam ją do środka. Włączył się. Tak. Usłyszałam kroki i szybko wyłączyłam ją i z powrotem schowałam. Usiadłam pod ścianą i udawałam załamana. Drzwi otworzyły się a w nich staną Drake.
- Czemu nie jesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Jakim gównem to ja bym nawet psa nie karmiła. - warknęłam.
- Jaka niemiła, jak mi przykro. Albo będziesz jadła co ci dam, albo umierasz z głodu.
- Mi nie będzie przykro jak  cię do pudła wsadzę.
- Zobaczymy. - i wyszedł, nie próbowałam już włączyć tej komórki, przychodził właściwie co 5 minut sprawdzać mnie. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam gdzieś nad ranem.
Poczułam się jakbym tonęła, więc szybko otworzyłam oczy. Zostałam oblana wodą.
- Patrz co kurwa robisz, moje ubrania są warte więcej niż twoje życie. - wiem , że w tym momencie zachowywałam się jak lalunia, ale robiłam to tylko po to żeby go zdenerwować.
- Tak, tak patrz jak się tym przejąłem, masz jedzenie. - powiedział i wyszedł. Upewniłam się, że za szybko tu nie przyjdzie i wyciągnęłam telefon, włączyłam go i wybrałam numer Zayna.
- Ola?
- Zayn, znalazłam jakiś stary telefon, proszę cie pomóż mi.
- To dobrze, uważaj, żeby go nie znalazł. Spokojnie robimy wszystko co w naszej mocy, później zadzwoń jak będziesz mogła. Zaczekaj dam ci kogoś.
- Z tej strony komisarz Bayer, niech mnie pani posłucha uważnie. Podłączymy telefon pani chłopaka do urządzenia i dzięki czemu będziemy mogli panią namierzyć.
- Dobrze, zadzwonię, jak tylko będę mogła. Muszę kończyć idzie tu. - rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę, chowając ją z powrotem. Usiadłam na miejscu.
- Zanim cię znajadą to nas już tu nie będzie w tym kraju. - zaśmiał się,
- Po moim trupie. - warknęłam.
- Moje też być. - uśmiechnął się i wyszedł. Upewniłam się, że go nie ma i znów włączyłam telefon. Wybrałam numer Malika.
- Mała, posłuchaj musisz jak najdłużej utrzymać to połączenie.
- Dobrze. - po moim policzku spłynęła łza.
- NIe martw się, wszystko będzie dobrze.
- Yhymm...
- Nie załamuj się, jak tylko będziemy znów razem to gdzieś pojedziemy...
- Ja tutaj siedzę i liczę, że przeżyję, a ty mi o wakacjach mówisz. - zaśmiałam się cichutko.
- Zobaczysz, powiedziałbym, że oświadczę ci się na nich , ale już to zrobiłem.
- To weźmiemy ślub na spontanie. - mruknęłam.
- Dla ciebie wszystko. - usłyszałam jego melodyjny głos.
- Mamy to. - usłyszałam głos w tle.
- Kochanie już jedziemy trzymaj się, niedługo będziemy. - powiedział .
- Muszę kończyć, idzie tu, Kocham Cię.- rozłączyłam się i schowałam telefon. Wszedł Drake i zobaczyłam, że ma nóż w ręce. Wzdrygnęłam się.
- Teraz wezmę to na co mam ochotę od kiedy cię zobaczyłem. - powiedział i zbliżył się do mnie, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
- Nie rób tego, proszę cię. - szepnęłam i poczułam łzy spływające po moim policzku.
- Ciiiii..- przyłożył mi palec do ust, jednocześnie przejeżdżając nożem po moim policzku. Po chwili poczułam zapach krwi. Przybliżył się do mnie i zaczął całować po szyi, jednocześnie obmacując mnie. Zacisnęłam pięść i próbowałam powstrzymać łzy. Po chwili kopnęłam go z całej siły w kroczę, tak, że aż się zgiął w pół. Ruszyłam biegiem do drzwi i wybiegłam. Biegłam przez korytarz, nie wiedząc gdzie mam się skierować. Jednak złapał mnie w pasie i obydwoje się przewróciliśmy. Nóż wypadł mu z ręki. Leżąc pod nim próbowałam go dosięgnąć. W tym czasie on dobierał sie do mnie. Jednym palcem przysunęłam go bliżej i chwyciłam w dłoń. Nie wiedziałam gdzie mam uderzyć, więc mocno wbiłam mu go w udo. Natychmiast mnie puścił i złapał się za nie. W szoku podniosłam się i ile sił w nogach wybiegłam na zewnątrz. Nie patrząc nawet gdzie biegnę wpadłam na kogoś, kto przytulił mnie z całej siły do siebie, zaczęłam się wyrywać, lecz czując te perfumy wymieszane z zapachem papierosów, przestałam się wyrywać i mocno w niego wtuliłam jednocześnie mocząc mu koszulkę.
Mocno mnie obejmował, jakby bał się, że znowu gdzieś zniknę, drugą ręką gładził mnie po włosach starając się uspokoić.
- Już dobrze kochanie, jesteś bezpieczna, już nic ci nie grozi. - szeptał mi do ucha. Po jakimś czasie usłyszeliśmy dźwięk karetki, na chwilkę oderwałam się od Mulata i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam, że wynoszą Drake'a na noszach.
- To moja wina, to ja mu to zrobiłam. - mówiłam w jego koszulkę.
- Nic się nie stało, działałaś w obronie własnej. Chodź, jedziemy do domu. - wziął mnie na ręce i udaliśmy się w kierunku jego samochodu, położył mnie na tylnym siedzeniu i pocałował w czoło. Wsiadł za kierownicę i odjechał. Po chwili jednak odpłynęłam w krainę Morfeusza.
----------------------------------------------------
Jest następny rozdział, proszę nie zabijcie mnie, że tak późno, ale no wiecie jak to jest święta, święta i Po. Postaram się coś dodać jeszcze przed Nowym Rokiem. Cieszę się z tylu odwiedzin, a będę szczęśliwa jak pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Niby nic a jak mordka się cieszy. Dobra zaczyna mi odwalać. Pozdrawiam miśki ... : **