poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 46.

##Hahaha.... usiłuję sprawdzić się w roli narratora ;DD##
Promienie słoneczne wdzierały się do pokoju, kierując się na twarz dziewczyny.
Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Przed oczami miała obrazy z poprzedniego dnia. Wstała i podeszła do szafy, wyciągnęła ubrania i skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się, zrobiła makijaż i poczesała włosy. Zeszła na dół, gdzie było słychać rozmowy, gdy weszła wszystko ucichło i każdy przypatrywał jej się.
##Oczami Oli##
- Kontynuujcie, wiem o czym rozmawiacie... - mruknęłam. Podeszłam do Mulata i mocno się w niego wtuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Musimy dzisiaj jechać na komisariat, musisz złożyć zeznania.- szepnął mi do ucha, pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - Chodź pójdziemy na spacer i na śniadanie.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam.
- Udajmy, że tego nie słyszałem. - uśmiechnął się i pociągnął w stronę wyjścia.
Szliśmy londyńskimi ulicami, trzymając się za ręce.
- Przepraszam. - powiedziałam, chłopak stanął i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Za co?
- Ciągle coś jest nie tak i to przeze mnie. Mam już coraz bardziej dość tego wszystkiego. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?- poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Hej mała... - przytulił mnie - ...wszystko jest już dobrze i będzie... musi.
 - Ja to mam chyba anioła przy sobie. - uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy dalej, weszliśmy do jakieś restauracji na śniadanie, po wielu namowach dałam się namówić na naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
~*~
Od kilku dni fatalnie się czuję. Na rzeczy, które wcześniej lubiłam jeść teraz mam ochotę zwymiotować. Jesteśmy już po ślubie Vici i Taty, powiem szczerze, że się aż popłakałam. Ta uroczystość była naprawdę piękna. Amy jest już generalnie "na wylocie" i czekamy na małego Mursa.
Siedzę w łazience i jak co rano przytulam kibel. Matko moja kochana, mam już dość.
- Ola, wszystko w porządku? - zapytał z troską Zayn.
- Wszystko okey, nie wchodź. - powiedziałam siadając na toalecie.
- Pamiętasz w zdrowiu i chorobie. - uśmiechnął się i przykucnął przede mną.
- Jeszcze ślubu nie wzięliśmy. - uśmiechnęłam się.
- Już niedługo mała. - zaśmiał się. - A teraz poważnie, co jest ? Może pojedziemy do lekarza ?
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest okey.
- Na pewno ?
- Raczej .... - wyszczerzyłam się.
- Chodź zjemy coś i pojedziemy do lekarza, dobrze.? - popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi paczadłami.
- I jak tu się nie zgodzić, kiedy takie ciacho robi taką minkę? - zaśmiałam się.
- Czekam na dole. - pocałował mnie w czoła i zszedł na dół. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda delikatnie obmywała moją skórę i dzięki temu lepiej się czułam. Wyszłam z kabiny i dokładnie wytarłam swoje ciało. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Zeszłam na dół i oparłam się o framugę w kuchni. Widok Zayna w fartuchu i czapce kucharskiej był idealny. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No, no takiego kucharza to ja chcę mieć na zawsze. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Taką kobietę to ja mogę mieć na zawsze. - powiedział ze wzrokiem jakby zaraz miał mnie rozebrać. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Cmoknęłam go w nos. Chciał mnie pocałować ale się wyrwałam.
- Co serwujesz, mistrzu Malik. - zaśmiałam się na jego zwiedzoną minę.
- Omlet a'la Malik. - powiedział i z uśmiech podstawił mi talerz pod nos. Pachniało niesamowicie.
- Nie zatrułeś?
- Wybacz, nie zdążyłem. - wyszczerzył się. Ukroiłam kawałek i wzięłam do ust. Przeżułam i połknęłam z miną pokerzysty. - I co? - wpatrywał się we mnie.
- Eeee.... może być. - wzruszyłam ramionami.
- Może być? - uniósł jedną brew, spojrzałam na niego znudzona. Chciało mi się tak śmiać, ale starałam się być twarda.
- No dobra, jest niesamowite. - zaczęłam się śmiać.
- Weź mnie tak nie strasz, już myślałem, że zaraz będę Harrego wołał, żeby ci nowe śniadanie zrobił. - złapał się za serce, bo miał "zawał".
- Kochanie, mnie czasu z Lou, proszę. - zaśmiałam się. Skończyliśmy śniadanie, oczywiście nie odbyło się bez wygłupów i wzajemnego karmienia się. Po skończonym śniadaniu ubraliśmy się, był środek grudnia i pogoda nie była najlepsza. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku szpitala. Trochę się boję, bo nie wiem co będzie. Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy razem do środka i podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała młoda pielęgniarka.
- Byłam umówiona do doktora Stanleya.
- Proszę o nazwisko.
- Wasley.
- Proszę, doktor już czeka. - posłałam jej serdeczny uśmiech i podążyliśmy do gabinetu.
- Wchodzisz ze mną czy chcesz zaczekać? - zapytałam przed drzwiami.
- Wchodzimy. - posłałam mu uśmiech, zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszliśmy do środka.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. Co was do mnie sprowadza. ? - zapytał z uśmiechem.
- Chodzi o to, że od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej. Często mam poranne mdłości i na widok moich ulubionych rzeczy, które lubię jeść robi mi się niedobrze. - westchnęłam.
- Yhm... - coś notował. - A przepraszam, że pytam, ale kiedy miałaś ostatnią miesiączkę.?
Zdziwiło mnie to pytanie. Spojrzałam na Zayna, który był chyba lekko zdezorientowany.
- Jeżeli mam być szczera to nie bardzo wiem, po prostu w moim życiu dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i nie zwracałam na to uwagi. - mężczyzna westchnął.
- Proszę, usiąść tutaj, zrobimy USG. - powiedziałam, wstałam ściągnęłam sweterek i położyłam się na kozetce. Podciągnęłam trochę bralet i zniżyłam spodnie. Lekarz posmarował to takie coś co jeździ się po brzuchu żelem i zaczął USG.
- Tak jak myślałem, chyba powinienem wam pogratulować. Jesteś w ciąży. - uśmiechnął się, a ja normalnie zaniemówiłam, spojrzałam na Malika, który miał jeszcze głupszy wyraz twarzy niż ja. Wytarłam brzuch i usiadłam na krześle. - To już 9 tydzień. Widać, że dobrze się ma. Gratuluję.
- Dziękujemy.
- Teraz musisz na siebie uważać i chciałbym jeszcze zapytać, czy chciałabyś, żebym to ja nadzorował twoją ciąże?
- Oczywiście.
- Jeszcze raz gratuluję i pamiętaj aby się nie przemęczać i dobrze odżywiać. - uścisnęliśmy sobie ręce i wyszliśmy. Otrzymałam zdjęcie i zalecenia oraz receptę na jakieś witaminy. Przez całą drogę do domu nie odzywaliśmy się. Weszliśmy do środka, zdjęłam płaszcz i poszłam napić się wody. Wróciłam do salonu i zobaczyłam Mulata jak stoi na tarasie i pali. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Wyrzucił papierosa i odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy. Trwaliśmy przez dłuższą chwilę w tej pozie.
- Będę miał dziecko. - powiedział . - Będę miał dziecko! - krzyknął, wziął na ręce i zaczął kręcić się jak oszalały.
- Aż tyle czasu ci to zajęło, a już miałam nadzieję, że jednak jesteś mądrzejszy. - zaśmiałam się.
- Po prostu to był dla mnie szok. No ale kurde ja będę ojcem. Chodź do środka, bo się jeszcze przeziębisz.
Weszliśmy do środka i poszliśmy do jego pokoju. Położyliśmy się na łóżku i rozmawialiśmy do późnego popołudnia.
- Powiemy im? - zapytał.
- Nie, zaczekamy, może na sylwestra? Przynajmniej będą mieli powód do picia. - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz kochanie. - pocałował mnie w skroń.
## Oczami Zayna ##
Zobaczyłem, że zasnęła wtulona we mnie. Jest moim największym skarbem daje mi dziecko i swoją miłość.
"I chcę dawać Ci swoje ubrania i mówić Ci że podobają mi się Twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować Ci szyję i trzymać Cię za rękę i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i śmiać się z twoich wariactw i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić Ci zdjęcia kiedy śpisz i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi papierosy i pragnąć Cię wczesnym rankiem ale nie budzić Cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować Twoje plecy i głaskać Twoją skórę i mówić Ci jak bardzo kocham Twoje włosy Twoje oczy Twoje usta Twoją szyję Twoje piersi Twoje pośladki. I chcę siedzieć na schodach paląc papierosy dopóki nie wrócisz do domu i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać Twoje fotografie i żałować że nie znam Cię od zawsze i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i pieścić Cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i zatrzymywać Cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i prosić Cię o rękę mimo że odmawiasz i opowiadać Ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać Ci to co we mnie najlepsze i odpowiadać na Twoje pytania i mówić Ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę i zapominać kim jestem i mówić do Ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po francusku i kochać się z Tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem opowiedzieć Ci chociaż trochę o nieprzeżartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej, rozpierającej serce, wzbogacającej umysł, ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję." 

--------------------------------------------------------------------
Dzisiaj troszkę krótszy, ale ważne, że jest nie? Zapraszam do komentowania : DD
Pozdrowienia Miśki : ** 

1 komentarz: