niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 45.

## Oczami Zayna##
- Mała, co się dzieje, czekam na ciebie. Odezwij się.- powiedziałem po raz kolejny nagrywając się na sekretarkę. Westchnąłem i usiadłem na ławce. Mieliśmy się spotkać w parku przy fontannie, a jej nie ma. Jakoś nie wydaje mi się żeby mnie wystawiła. Może jej się coś stało? Nieee, na pewno to nie to. Może ma jakieś ważne spotkanie i nie może odebrać.... 
Siedzę tu już jakieś 2 godziny. Genialnie, że moja własna narzeczona wystawiła mnie. Zrezygnowany usiadłem na brzegu fontanny i wpatrywałem się w dzieci bawiące się na placu zabaw, na rodziny spacerujące ze swoimi pociechami i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Na samą myśl o tym, że w przyszłości razem z Olą stworzymy szczęśliwą i kochającą się rodzinę robi mi się ciepło na sercu. Westchnąłem i wstałem, nie warto tu siedzieć. Ruszyłem w kierunku domu. Zastanawiałem się czemu mnie olała, zrobiłem coś nie tak.? 
- O cześć, co tak szybko? - zapytała uśmiechnięta El. 
- Nic, po prostu nie przyszła.- wzruszyłem ramionami. 
- To nie w jej stylu.- zmarszczyła brwi. 
- Czasem mam wrażenie, że w ogóle jej nie znam. 
- Nie załamuj się może miała jakieś ważne spotkanie.? 
- Nie trwałoby kilka godzin.
- A jak jej się coś stało?- w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem dziewczynę i odebrałem. 
- Hallo?
- Zayn, tu Victoria. Jest koło ciebie Ola, bo nie odbiera a Jake się dobija. 
- Nie ma jej ze mną, myślałem, że ma jakieś spotkanie, bo byliśmy umówieni a ona nie przyszła. 
- Coś jej się musiało stać. - zaczęła panikować. 
- Proszę się uspokoić, może jest u jakieś koleżanki i się zasiedziała a telefon jej się rozładował. - sam nie wierzyłem w to co mówię. - Sprawdzimy i najwyżej zaczniemy jej szukać. 
- Informuj mnie na bieżąco. - powiedziała podłamanym głosem. 
- Niech się pani nie martwi, ona jest silna mimo wszystko da radę. 
- Mam nadzieję. Do usłyszenia. - rozłączyła się. Musimy ją znaleźć jak najszybciej. 
~*~
## Oczami Oli ##
Siedziałam przywiązana do jakiegoś krzesła. NIe za bardzo wiedziałam gdzie jestem. Ostatnie co pamiętam to ból rozchodzący się w okolicach mojego policzka i dalej już nic. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł jakiś facet, nie rozpoznałam go, obraz trochę mi się zamazywał. 
- Cześć kochanie. - powiedział i przykucnął obok mnie. Jednym sprawnym szarpnięciem zerwał taśmę z mojej twarzy, na co syknęłam z bólu. 
- Kim.... kim ty jesteś? - mruknęłam. 
- Nie poznajesz mnie. - podniósł mój podbródek. - To ja, tan, któremu raz się nie udało, ale już więcej nie popełni tego błędu. 
- Ty zabiłeś Davida. - szepnęłam, gdy rozpoznałam go, jego głos, który miałam w najgorszych koszmarach. 
- Myślałaś, że po ciebie nie wrócę?- odgarnął włosy z mojej twarzy. - To błąd królewno. 
- Czego ode mnie chcesz? 
- Tego czego nie dostałem ostatnim razem. 
- Co ty pieprzysz, nigdy cię w życiu nie widziałam i nawet nie wiem co możesz ode mnie chcieć. - warknęłam. 
- I tu się mylisz słońce. - podszedł do mnie i mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Kogoś mi przypominał ale nie wiem kto to jest. 
- Pamiętasz chłopca, z którym bawiłaś się jako mała dziewczynka. Miałaś może z 7 lat. Ten, który jako pierwszy cię pocałował, który widział twoje pierwsze rumieńce. 
- Drake. ? - spojrzałam na niego. 
- Bingo, kochanie. 
- Niczego nie rozumiem, przecież wyjechałeś, a później mieliście z rodzicami wypadek, zginąłeś. 
- Żyję mała i mam się świetnie. 
- To czego ode mnie chcesz, co ja takiego zrobiłam. ? 
- Ty.. ? Nic, ale David owszem. 
- Przecież on nie żyje. - podniosłam głos. 
- Spokojnie myszko, dał ci coś co należy do mnie, a ja tego bardzo potrzebuję. - uśmiechnął się. - Nie złość się, złość piękności szkodzi, a chyba nie chcesz, żeby ten twój cały chłoptaś zobaczył się z zmasakrowaną twarzą co? 
- Co to jest? Co ja do cholery jasnej mam? 
- Taki fajny wisiorek w kształcie fiolki, pewnie próbowałaś go otworzyć, trzeba wie...
- Nic takiego nie dostałam.... 
- Nie kłam, bo to się dla ciebie źle skończy. 
- Nie kłamię, nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz, nic takie w życiu nie dostałam od niego. Nawet nie wiem kiedy miałby mi to dać, bo przed śmiercią efektownie mnie omijał.
- Powiedzmy, że ci wierzę.... Gdzie on mógł to schować.
- Nie mam pojęcia, nie spędzałam z nim 24 godziny 7 dni w tygodniu, nie rozumiem cię, panikujesz jakby to było jakieś lekarstwo na wszelkie zło.
- Bo może jest...- w tym momencie moja komórka rozdzwoniła się, popatrzył na mnie wrogo i sięgnął do kieszeni moich spodni. Przyłożył telefon do ucha.
- Słucham... spokojnie, jest ze mną... ależ nie bulwersuj się tak..... oczywiście.- podszedł do mnie.- twój narzeczony chce z tobą rozmawiać. - przyłożył mi telefon do ucha.
- Ola, skarbie gdzie jesteś?
- Nie wiem, nie znam tego miejsca, proszę cię wyciąg mnie stąd..
- Spokojnie, zrobię wszystko abyś była bezpieczna. Uważaj na siebie.
- Kocham cię. - szepnęłam przez łzy.
- JA ciebie też.
- Już dość tych czułości. - warknął i cisnął moim telefonem o ścianę. Wyszedł i po chwili wrócił z czymś co chyba miało wyglądać jak jedzenie. - Tylko bez numerów. - powiedział ostro i rozwiązał mnie. Zostawił samą i wyszedł, podbiegłam do okna, które było malutkie, że za nic w świecie nie przedostałabym się na zewnątrz. Zaczęłam przeszukiwać pudła, które były w pomieszczeniu. W jednym z nich znalazłam stary telefon, chciałam piszczeć ze szczęścia. Przypomniałam sobie o moim telefonie, który wciąż leżał w strzępach, znalazłam kartę i włożyłam ją do środka. Włączył się. Tak. Usłyszałam kroki i szybko wyłączyłam ją i z powrotem schowałam. Usiadłam pod ścianą i udawałam załamana. Drzwi otworzyły się a w nich staną Drake.
- Czemu nie jesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Jakim gównem to ja bym nawet psa nie karmiła. - warknęłam.
- Jaka niemiła, jak mi przykro. Albo będziesz jadła co ci dam, albo umierasz z głodu.
- Mi nie będzie przykro jak  cię do pudła wsadzę.
- Zobaczymy. - i wyszedł, nie próbowałam już włączyć tej komórki, przychodził właściwie co 5 minut sprawdzać mnie. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam gdzieś nad ranem.
Poczułam się jakbym tonęła, więc szybko otworzyłam oczy. Zostałam oblana wodą.
- Patrz co kurwa robisz, moje ubrania są warte więcej niż twoje życie. - wiem , że w tym momencie zachowywałam się jak lalunia, ale robiłam to tylko po to żeby go zdenerwować.
- Tak, tak patrz jak się tym przejąłem, masz jedzenie. - powiedział i wyszedł. Upewniłam się, że za szybko tu nie przyjdzie i wyciągnęłam telefon, włączyłam go i wybrałam numer Zayna.
- Ola?
- Zayn, znalazłam jakiś stary telefon, proszę cie pomóż mi.
- To dobrze, uważaj, żeby go nie znalazł. Spokojnie robimy wszystko co w naszej mocy, później zadzwoń jak będziesz mogła. Zaczekaj dam ci kogoś.
- Z tej strony komisarz Bayer, niech mnie pani posłucha uważnie. Podłączymy telefon pani chłopaka do urządzenia i dzięki czemu będziemy mogli panią namierzyć.
- Dobrze, zadzwonię, jak tylko będę mogła. Muszę kończyć idzie tu. - rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę, chowając ją z powrotem. Usiadłam na miejscu.
- Zanim cię znajadą to nas już tu nie będzie w tym kraju. - zaśmiał się,
- Po moim trupie. - warknęłam.
- Moje też być. - uśmiechnął się i wyszedł. Upewniłam się, że go nie ma i znów włączyłam telefon. Wybrałam numer Malika.
- Mała, posłuchaj musisz jak najdłużej utrzymać to połączenie.
- Dobrze. - po moim policzku spłynęła łza.
- NIe martw się, wszystko będzie dobrze.
- Yhymm...
- Nie załamuj się, jak tylko będziemy znów razem to gdzieś pojedziemy...
- Ja tutaj siedzę i liczę, że przeżyję, a ty mi o wakacjach mówisz. - zaśmiałam się cichutko.
- Zobaczysz, powiedziałbym, że oświadczę ci się na nich , ale już to zrobiłem.
- To weźmiemy ślub na spontanie. - mruknęłam.
- Dla ciebie wszystko. - usłyszałam jego melodyjny głos.
- Mamy to. - usłyszałam głos w tle.
- Kochanie już jedziemy trzymaj się, niedługo będziemy. - powiedział .
- Muszę kończyć, idzie tu, Kocham Cię.- rozłączyłam się i schowałam telefon. Wszedł Drake i zobaczyłam, że ma nóż w ręce. Wzdrygnęłam się.
- Teraz wezmę to na co mam ochotę od kiedy cię zobaczyłem. - powiedział i zbliżył się do mnie, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
- Nie rób tego, proszę cię. - szepnęłam i poczułam łzy spływające po moim policzku.
- Ciiiii..- przyłożył mi palec do ust, jednocześnie przejeżdżając nożem po moim policzku. Po chwili poczułam zapach krwi. Przybliżył się do mnie i zaczął całować po szyi, jednocześnie obmacując mnie. Zacisnęłam pięść i próbowałam powstrzymać łzy. Po chwili kopnęłam go z całej siły w kroczę, tak, że aż się zgiął w pół. Ruszyłam biegiem do drzwi i wybiegłam. Biegłam przez korytarz, nie wiedząc gdzie mam się skierować. Jednak złapał mnie w pasie i obydwoje się przewróciliśmy. Nóż wypadł mu z ręki. Leżąc pod nim próbowałam go dosięgnąć. W tym czasie on dobierał sie do mnie. Jednym palcem przysunęłam go bliżej i chwyciłam w dłoń. Nie wiedziałam gdzie mam uderzyć, więc mocno wbiłam mu go w udo. Natychmiast mnie puścił i złapał się za nie. W szoku podniosłam się i ile sił w nogach wybiegłam na zewnątrz. Nie patrząc nawet gdzie biegnę wpadłam na kogoś, kto przytulił mnie z całej siły do siebie, zaczęłam się wyrywać, lecz czując te perfumy wymieszane z zapachem papierosów, przestałam się wyrywać i mocno w niego wtuliłam jednocześnie mocząc mu koszulkę.
Mocno mnie obejmował, jakby bał się, że znowu gdzieś zniknę, drugą ręką gładził mnie po włosach starając się uspokoić.
- Już dobrze kochanie, jesteś bezpieczna, już nic ci nie grozi. - szeptał mi do ucha. Po jakimś czasie usłyszeliśmy dźwięk karetki, na chwilkę oderwałam się od Mulata i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam, że wynoszą Drake'a na noszach.
- To moja wina, to ja mu to zrobiłam. - mówiłam w jego koszulkę.
- Nic się nie stało, działałaś w obronie własnej. Chodź, jedziemy do domu. - wziął mnie na ręce i udaliśmy się w kierunku jego samochodu, położył mnie na tylnym siedzeniu i pocałował w czoło. Wsiadł za kierownicę i odjechał. Po chwili jednak odpłynęłam w krainę Morfeusza.
----------------------------------------------------
Jest następny rozdział, proszę nie zabijcie mnie, że tak późno, ale no wiecie jak to jest święta, święta i Po. Postaram się coś dodać jeszcze przed Nowym Rokiem. Cieszę się z tylu odwiedzin, a będę szczęśliwa jak pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Niby nic a jak mordka się cieszy. Dobra zaczyna mi odwalać. Pozdrawiam miśki ... : **

2 komentarze:

  1. ooo...kutwa..*_*
    ja takie zabije ją...a tu taki SUPRAJS SKURWYNYNIE HAHAHA...:D
    rozdział zajebisty....zresztą jak zawsze (;

    Ps. Zapraszam do mnie :D
    dopiero zaczynam..:)

    OdpowiedzUsuń