Przyjemnego szumu w głowie,
wygodnego miejsca w rowie.
Żeby pies z kulawą nogą,
Cię nie olał idąc drogą.
Dużo czadu i uroku
w nadchodzącym Nowym Roku.
Mam nadzieję, że też będziecie odwiedzać mojego bloga i czytać moje wypociny.... Kocham Was Miśki... ; ******
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Rozdział 46.
##Hahaha.... usiłuję sprawdzić się w roli narratora ;DD##
Promienie słoneczne wdzierały się do pokoju, kierując się na twarz dziewczyny.
Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Przed oczami miała obrazy z poprzedniego dnia. Wstała i podeszła do szafy, wyciągnęła ubrania i skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się, zrobiła makijaż i poczesała włosy. Zeszła na dół, gdzie było słychać rozmowy, gdy weszła wszystko ucichło i każdy przypatrywał jej się.
##Oczami Oli##
- Kontynuujcie, wiem o czym rozmawiacie... - mruknęłam. Podeszłam do Mulata i mocno się w niego wtuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Musimy dzisiaj jechać na komisariat, musisz złożyć zeznania.- szepnął mi do ucha, pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - Chodź pójdziemy na spacer i na śniadanie.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam.
- Udajmy, że tego nie słyszałem. - uśmiechnął się i pociągnął w stronę wyjścia.
Szliśmy londyńskimi ulicami, trzymając się za ręce.
- Przepraszam. - powiedziałam, chłopak stanął i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Za co?
- Ciągle coś jest nie tak i to przeze mnie. Mam już coraz bardziej dość tego wszystkiego. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?- poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Hej mała... - przytulił mnie - ...wszystko jest już dobrze i będzie... musi.
- Ja to mam chyba anioła przy sobie. - uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy dalej, weszliśmy do jakieś restauracji na śniadanie, po wielu namowach dałam się namówić na naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
~*~
Od kilku dni fatalnie się czuję. Na rzeczy, które wcześniej lubiłam jeść teraz mam ochotę zwymiotować. Jesteśmy już po ślubie Vici i Taty, powiem szczerze, że się aż popłakałam. Ta uroczystość była naprawdę piękna. Amy jest już generalnie "na wylocie" i czekamy na małego Mursa.
Siedzę w łazience i jak co rano przytulam kibel. Matko moja kochana, mam już dość.
- Ola, wszystko w porządku? - zapytał z troską Zayn.
- Wszystko okey, nie wchodź. - powiedziałam siadając na toalecie.
- Pamiętasz w zdrowiu i chorobie. - uśmiechnął się i przykucnął przede mną.
- Jeszcze ślubu nie wzięliśmy. - uśmiechnęłam się.
- Już niedługo mała. - zaśmiał się. - A teraz poważnie, co jest ? Może pojedziemy do lekarza ?
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest okey.
- Na pewno ?
- Raczej .... - wyszczerzyłam się.
- Chodź zjemy coś i pojedziemy do lekarza, dobrze.? - popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi paczadłami.
- I jak tu się nie zgodzić, kiedy takie ciacho robi taką minkę? - zaśmiałam się.
- Czekam na dole. - pocałował mnie w czoła i zszedł na dół. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda delikatnie obmywała moją skórę i dzięki temu lepiej się czułam. Wyszłam z kabiny i dokładnie wytarłam swoje ciało. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Zeszłam na dół i oparłam się o framugę w kuchni. Widok Zayna w fartuchu i czapce kucharskiej był idealny. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No, no takiego kucharza to ja chcę mieć na zawsze. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Taką kobietę to ja mogę mieć na zawsze. - powiedział ze wzrokiem jakby zaraz miał mnie rozebrać. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Cmoknęłam go w nos. Chciał mnie pocałować ale się wyrwałam.
- Co serwujesz, mistrzu Malik. - zaśmiałam się na jego zwiedzoną minę.
- Omlet a'la Malik. - powiedział i z uśmiech podstawił mi talerz pod nos. Pachniało niesamowicie.
- Nie zatrułeś?
- Wybacz, nie zdążyłem. - wyszczerzył się. Ukroiłam kawałek i wzięłam do ust. Przeżułam i połknęłam z miną pokerzysty. - I co? - wpatrywał się we mnie.
- Eeee.... może być. - wzruszyłam ramionami.
- Może być? - uniósł jedną brew, spojrzałam na niego znudzona. Chciało mi się tak śmiać, ale starałam się być twarda.
- No dobra, jest niesamowite. - zaczęłam się śmiać.
- Weź mnie tak nie strasz, już myślałem, że zaraz będę Harrego wołał, żeby ci nowe śniadanie zrobił. - złapał się za serce, bo miał "zawał".
- Kochanie, mnie czasu z Lou, proszę. - zaśmiałam się. Skończyliśmy śniadanie, oczywiście nie odbyło się bez wygłupów i wzajemnego karmienia się. Po skończonym śniadaniu ubraliśmy się, był środek grudnia i pogoda nie była najlepsza. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku szpitala. Trochę się boję, bo nie wiem co będzie. Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy razem do środka i podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała młoda pielęgniarka.
- Byłam umówiona do doktora Stanleya.
- Proszę o nazwisko.
- Wasley.
- Proszę, doktor już czeka. - posłałam jej serdeczny uśmiech i podążyliśmy do gabinetu.
- Wchodzisz ze mną czy chcesz zaczekać? - zapytałam przed drzwiami.
- Wchodzimy. - posłałam mu uśmiech, zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszliśmy do środka.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. Co was do mnie sprowadza. ? - zapytał z uśmiechem.
- Chodzi o to, że od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej. Często mam poranne mdłości i na widok moich ulubionych rzeczy, które lubię jeść robi mi się niedobrze. - westchnęłam.
- Yhm... - coś notował. - A przepraszam, że pytam, ale kiedy miałaś ostatnią miesiączkę.?
Zdziwiło mnie to pytanie. Spojrzałam na Zayna, który był chyba lekko zdezorientowany.
- Jeżeli mam być szczera to nie bardzo wiem, po prostu w moim życiu dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i nie zwracałam na to uwagi. - mężczyzna westchnął.
- Proszę, usiąść tutaj, zrobimy USG. - powiedziałam, wstałam ściągnęłam sweterek i położyłam się na kozetce. Podciągnęłam trochę bralet i zniżyłam spodnie. Lekarz posmarował to takie coś co jeździ się po brzuchu żelem i zaczął USG.
- Tak jak myślałem, chyba powinienem wam pogratulować. Jesteś w ciąży. - uśmiechnął się, a ja normalnie zaniemówiłam, spojrzałam na Malika, który miał jeszcze głupszy wyraz twarzy niż ja. Wytarłam brzuch i usiadłam na krześle. - To już 9 tydzień. Widać, że dobrze się ma. Gratuluję.
- Dziękujemy.
- Teraz musisz na siebie uważać i chciałbym jeszcze zapytać, czy chciałabyś, żebym to ja nadzorował twoją ciąże?
- Oczywiście.
- Jeszcze raz gratuluję i pamiętaj aby się nie przemęczać i dobrze odżywiać. - uścisnęliśmy sobie ręce i wyszliśmy. Otrzymałam zdjęcie i zalecenia oraz receptę na jakieś witaminy. Przez całą drogę do domu nie odzywaliśmy się. Weszliśmy do środka, zdjęłam płaszcz i poszłam napić się wody. Wróciłam do salonu i zobaczyłam Mulata jak stoi na tarasie i pali. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Wyrzucił papierosa i odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy. Trwaliśmy przez dłuższą chwilę w tej pozie.
- Będę miał dziecko. - powiedział . - Będę miał dziecko! - krzyknął, wziął na ręce i zaczął kręcić się jak oszalały.
- Aż tyle czasu ci to zajęło, a już miałam nadzieję, że jednak jesteś mądrzejszy. - zaśmiałam się.
- Po prostu to był dla mnie szok. No ale kurde ja będę ojcem. Chodź do środka, bo się jeszcze przeziębisz.
Weszliśmy do środka i poszliśmy do jego pokoju. Położyliśmy się na łóżku i rozmawialiśmy do późnego popołudnia.
- Powiemy im? - zapytał.
- Nie, zaczekamy, może na sylwestra? Przynajmniej będą mieli powód do picia. - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz kochanie. - pocałował mnie w skroń.
## Oczami Zayna ##
Zobaczyłem, że zasnęła wtulona we mnie. Jest moim największym skarbem daje mi dziecko i swoją miłość.
Dzisiaj troszkę krótszy, ale ważne, że jest nie? Zapraszam do komentowania : DD
Pozdrowienia Miśki : **
Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Przed oczami miała obrazy z poprzedniego dnia. Wstała i podeszła do szafy, wyciągnęła ubrania i skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się, zrobiła makijaż i poczesała włosy. Zeszła na dół, gdzie było słychać rozmowy, gdy weszła wszystko ucichło i każdy przypatrywał jej się.
##Oczami Oli##
- Kontynuujcie, wiem o czym rozmawiacie... - mruknęłam. Podeszłam do Mulata i mocno się w niego wtuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Musimy dzisiaj jechać na komisariat, musisz złożyć zeznania.- szepnął mi do ucha, pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - Chodź pójdziemy na spacer i na śniadanie.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam.
- Udajmy, że tego nie słyszałem. - uśmiechnął się i pociągnął w stronę wyjścia.
Szliśmy londyńskimi ulicami, trzymając się za ręce.
- Przepraszam. - powiedziałam, chłopak stanął i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Za co?
- Ciągle coś jest nie tak i to przeze mnie. Mam już coraz bardziej dość tego wszystkiego. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?- poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Hej mała... - przytulił mnie - ...wszystko jest już dobrze i będzie... musi.
- Ja to mam chyba anioła przy sobie. - uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy dalej, weszliśmy do jakieś restauracji na śniadanie, po wielu namowach dałam się namówić na naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
~*~
Od kilku dni fatalnie się czuję. Na rzeczy, które wcześniej lubiłam jeść teraz mam ochotę zwymiotować. Jesteśmy już po ślubie Vici i Taty, powiem szczerze, że się aż popłakałam. Ta uroczystość była naprawdę piękna. Amy jest już generalnie "na wylocie" i czekamy na małego Mursa.
Siedzę w łazience i jak co rano przytulam kibel. Matko moja kochana, mam już dość.
- Ola, wszystko w porządku? - zapytał z troską Zayn.
- Wszystko okey, nie wchodź. - powiedziałam siadając na toalecie.
- Pamiętasz w zdrowiu i chorobie. - uśmiechnął się i przykucnął przede mną.
- Jeszcze ślubu nie wzięliśmy. - uśmiechnęłam się.
- Już niedługo mała. - zaśmiał się. - A teraz poważnie, co jest ? Może pojedziemy do lekarza ?
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest okey.
- Na pewno ?
- Raczej .... - wyszczerzyłam się.
- Chodź zjemy coś i pojedziemy do lekarza, dobrze.? - popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi paczadłami.
- I jak tu się nie zgodzić, kiedy takie ciacho robi taką minkę? - zaśmiałam się.
- Czekam na dole. - pocałował mnie w czoła i zszedł na dół. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda delikatnie obmywała moją skórę i dzięki temu lepiej się czułam. Wyszłam z kabiny i dokładnie wytarłam swoje ciało. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Zeszłam na dół i oparłam się o framugę w kuchni. Widok Zayna w fartuchu i czapce kucharskiej był idealny. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No, no takiego kucharza to ja chcę mieć na zawsze. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Taką kobietę to ja mogę mieć na zawsze. - powiedział ze wzrokiem jakby zaraz miał mnie rozebrać. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Cmoknęłam go w nos. Chciał mnie pocałować ale się wyrwałam.
- Co serwujesz, mistrzu Malik. - zaśmiałam się na jego zwiedzoną minę.
- Omlet a'la Malik. - powiedział i z uśmiech podstawił mi talerz pod nos. Pachniało niesamowicie.
- Nie zatrułeś?
- Wybacz, nie zdążyłem. - wyszczerzył się. Ukroiłam kawałek i wzięłam do ust. Przeżułam i połknęłam z miną pokerzysty. - I co? - wpatrywał się we mnie.
- Eeee.... może być. - wzruszyłam ramionami.
- Może być? - uniósł jedną brew, spojrzałam na niego znudzona. Chciało mi się tak śmiać, ale starałam się być twarda.
- No dobra, jest niesamowite. - zaczęłam się śmiać.
- Weź mnie tak nie strasz, już myślałem, że zaraz będę Harrego wołał, żeby ci nowe śniadanie zrobił. - złapał się za serce, bo miał "zawał".
- Kochanie, mnie czasu z Lou, proszę. - zaśmiałam się. Skończyliśmy śniadanie, oczywiście nie odbyło się bez wygłupów i wzajemnego karmienia się. Po skończonym śniadaniu ubraliśmy się, był środek grudnia i pogoda nie była najlepsza. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku szpitala. Trochę się boję, bo nie wiem co będzie. Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy razem do środka i podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała młoda pielęgniarka.
- Byłam umówiona do doktora Stanleya.
- Proszę o nazwisko.
- Wasley.
- Proszę, doktor już czeka. - posłałam jej serdeczny uśmiech i podążyliśmy do gabinetu.
- Wchodzisz ze mną czy chcesz zaczekać? - zapytałam przed drzwiami.
- Wchodzimy. - posłałam mu uśmiech, zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszliśmy do środka.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. Co was do mnie sprowadza. ? - zapytał z uśmiechem.
- Chodzi o to, że od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej. Często mam poranne mdłości i na widok moich ulubionych rzeczy, które lubię jeść robi mi się niedobrze. - westchnęłam.
- Yhm... - coś notował. - A przepraszam, że pytam, ale kiedy miałaś ostatnią miesiączkę.?
Zdziwiło mnie to pytanie. Spojrzałam na Zayna, który był chyba lekko zdezorientowany.
- Jeżeli mam być szczera to nie bardzo wiem, po prostu w moim życiu dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i nie zwracałam na to uwagi. - mężczyzna westchnął.
- Proszę, usiąść tutaj, zrobimy USG. - powiedziałam, wstałam ściągnęłam sweterek i położyłam się na kozetce. Podciągnęłam trochę bralet i zniżyłam spodnie. Lekarz posmarował to takie coś co jeździ się po brzuchu żelem i zaczął USG.
- Tak jak myślałem, chyba powinienem wam pogratulować. Jesteś w ciąży. - uśmiechnął się, a ja normalnie zaniemówiłam, spojrzałam na Malika, który miał jeszcze głupszy wyraz twarzy niż ja. Wytarłam brzuch i usiadłam na krześle. - To już 9 tydzień. Widać, że dobrze się ma. Gratuluję.
- Dziękujemy.
- Teraz musisz na siebie uważać i chciałbym jeszcze zapytać, czy chciałabyś, żebym to ja nadzorował twoją ciąże?
- Oczywiście.
- Jeszcze raz gratuluję i pamiętaj aby się nie przemęczać i dobrze odżywiać. - uścisnęliśmy sobie ręce i wyszliśmy. Otrzymałam zdjęcie i zalecenia oraz receptę na jakieś witaminy. Przez całą drogę do domu nie odzywaliśmy się. Weszliśmy do środka, zdjęłam płaszcz i poszłam napić się wody. Wróciłam do salonu i zobaczyłam Mulata jak stoi na tarasie i pali. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Wyrzucił papierosa i odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy. Trwaliśmy przez dłuższą chwilę w tej pozie.
- Będę miał dziecko. - powiedział . - Będę miał dziecko! - krzyknął, wziął na ręce i zaczął kręcić się jak oszalały.
- Aż tyle czasu ci to zajęło, a już miałam nadzieję, że jednak jesteś mądrzejszy. - zaśmiałam się.
- Po prostu to był dla mnie szok. No ale kurde ja będę ojcem. Chodź do środka, bo się jeszcze przeziębisz.
Weszliśmy do środka i poszliśmy do jego pokoju. Położyliśmy się na łóżku i rozmawialiśmy do późnego popołudnia.
- Powiemy im? - zapytał.
- Nie, zaczekamy, może na sylwestra? Przynajmniej będą mieli powód do picia. - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz kochanie. - pocałował mnie w skroń.
## Oczami Zayna ##
Zobaczyłem, że zasnęła wtulona we mnie. Jest moim największym skarbem daje mi dziecko i swoją miłość.
"I chcę dawać Ci swoje ubrania i mówić Ci że podobają mi się Twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować Ci szyję i trzymać Cię za rękę i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i śmiać się z twoich wariactw i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić Ci zdjęcia kiedy śpisz i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi papierosy i pragnąć Cię wczesnym rankiem ale nie budzić Cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować Twoje plecy i głaskać Twoją skórę i mówić Ci jak bardzo kocham Twoje włosy Twoje oczy Twoje usta Twoją szyję Twoje piersi Twoje pośladki. I chcę siedzieć na schodach paląc papierosy dopóki nie wrócisz do domu i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać Twoje fotografie i żałować że nie znam Cię od zawsze i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i pieścić Cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i zatrzymywać Cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i prosić Cię o rękę mimo że odmawiasz i opowiadać Ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać Ci to co we mnie najlepsze i odpowiadać na Twoje pytania i mówić Ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę i zapominać kim jestem i mówić do Ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po francusku i kochać się z Tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem opowiedzieć Ci chociaż trochę o nieprzeżartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej, rozpierającej serce, wzbogacającej umysł, ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję."
--------------------------------------------------------------------Dzisiaj troszkę krótszy, ale ważne, że jest nie? Zapraszam do komentowania : DD
Pozdrowienia Miśki : **
niedziela, 29 grudnia 2013
Rozdział 45.
## Oczami Zayna##
- Mała, co się dzieje, czekam na ciebie. Odezwij się.- powiedziałem po raz kolejny nagrywając się na sekretarkę. Westchnąłem i usiadłem na ławce. Mieliśmy się spotkać w parku przy fontannie, a jej nie ma. Jakoś nie wydaje mi się żeby mnie wystawiła. Może jej się coś stało? Nieee, na pewno to nie to. Może ma jakieś ważne spotkanie i nie może odebrać....
Siedzę tu już jakieś 2 godziny. Genialnie, że moja własna narzeczona wystawiła mnie. Zrezygnowany usiadłem na brzegu fontanny i wpatrywałem się w dzieci bawiące się na placu zabaw, na rodziny spacerujące ze swoimi pociechami i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Na samą myśl o tym, że w przyszłości razem z Olą stworzymy szczęśliwą i kochającą się rodzinę robi mi się ciepło na sercu. Westchnąłem i wstałem, nie warto tu siedzieć. Ruszyłem w kierunku domu. Zastanawiałem się czemu mnie olała, zrobiłem coś nie tak.?
- O cześć, co tak szybko? - zapytała uśmiechnięta El.
- Nic, po prostu nie przyszła.- wzruszyłem ramionami.
- To nie w jej stylu.- zmarszczyła brwi.
- Czasem mam wrażenie, że w ogóle jej nie znam.
- Nie załamuj się może miała jakieś ważne spotkanie.?
- Nie trwałoby kilka godzin.
- A jak jej się coś stało?- w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem dziewczynę i odebrałem.
- Hallo?
- Zayn, tu Victoria. Jest koło ciebie Ola, bo nie odbiera a Jake się dobija.
- Nie ma jej ze mną, myślałem, że ma jakieś spotkanie, bo byliśmy umówieni a ona nie przyszła.
- Coś jej się musiało stać. - zaczęła panikować.
- Proszę się uspokoić, może jest u jakieś koleżanki i się zasiedziała a telefon jej się rozładował. - sam nie wierzyłem w to co mówię. - Sprawdzimy i najwyżej zaczniemy jej szukać.
- Informuj mnie na bieżąco. - powiedziała podłamanym głosem.
- Niech się pani nie martwi, ona jest silna mimo wszystko da radę.
- Mam nadzieję. Do usłyszenia. - rozłączyła się. Musimy ją znaleźć jak najszybciej.
~*~
## Oczami Oli ##
Siedziałam przywiązana do jakiegoś krzesła. NIe za bardzo wiedziałam gdzie jestem. Ostatnie co pamiętam to ból rozchodzący się w okolicach mojego policzka i dalej już nic. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł jakiś facet, nie rozpoznałam go, obraz trochę mi się zamazywał.
- Cześć kochanie. - powiedział i przykucnął obok mnie. Jednym sprawnym szarpnięciem zerwał taśmę z mojej twarzy, na co syknęłam z bólu.
- Kim.... kim ty jesteś? - mruknęłam.
- Nie poznajesz mnie. - podniósł mój podbródek. - To ja, tan, któremu raz się nie udało, ale już więcej nie popełni tego błędu.
- Ty zabiłeś Davida. - szepnęłam, gdy rozpoznałam go, jego głos, który miałam w najgorszych koszmarach.
- Myślałaś, że po ciebie nie wrócę?- odgarnął włosy z mojej twarzy. - To błąd królewno.
- Czego ode mnie chcesz?
- Tego czego nie dostałem ostatnim razem.
- Co ty pieprzysz, nigdy cię w życiu nie widziałam i nawet nie wiem co możesz ode mnie chcieć. - warknęłam.
- I tu się mylisz słońce. - podszedł do mnie i mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Kogoś mi przypominał ale nie wiem kto to jest.
- Pamiętasz chłopca, z którym bawiłaś się jako mała dziewczynka. Miałaś może z 7 lat. Ten, który jako pierwszy cię pocałował, który widział twoje pierwsze rumieńce.
- Drake. ? - spojrzałam na niego.
- Bingo, kochanie.
- Niczego nie rozumiem, przecież wyjechałeś, a później mieliście z rodzicami wypadek, zginąłeś.
- Żyję mała i mam się świetnie.
- To czego ode mnie chcesz, co ja takiego zrobiłam. ?
- Ty.. ? Nic, ale David owszem.
- Przecież on nie żyje. - podniosłam głos.
- Spokojnie myszko, dał ci coś co należy do mnie, a ja tego bardzo potrzebuję. - uśmiechnął się. - Nie złość się, złość piękności szkodzi, a chyba nie chcesz, żeby ten twój cały chłoptaś zobaczył się z zmasakrowaną twarzą co?
- Co to jest? Co ja do cholery jasnej mam?
- Taki fajny wisiorek w kształcie fiolki, pewnie próbowałaś go otworzyć, trzeba wie...
- Nic takiego nie dostałam....
- Nie kłam, bo to się dla ciebie źle skończy.
- Nie kłamię, nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz, nic takie w życiu nie dostałam od niego. Nawet nie wiem kiedy miałby mi to dać, bo przed śmiercią efektownie mnie omijał.
- Powiedzmy, że ci wierzę.... Gdzie on mógł to schować.
- Nie mam pojęcia, nie spędzałam z nim 24 godziny 7 dni w tygodniu, nie rozumiem cię, panikujesz jakby to było jakieś lekarstwo na wszelkie zło.
- Bo może jest...- w tym momencie moja komórka rozdzwoniła się, popatrzył na mnie wrogo i sięgnął do kieszeni moich spodni. Przyłożył telefon do ucha.
- Słucham... spokojnie, jest ze mną... ależ nie bulwersuj się tak..... oczywiście.- podszedł do mnie.- twój narzeczony chce z tobą rozmawiać. - przyłożył mi telefon do ucha.
- Ola, skarbie gdzie jesteś?
- Nie wiem, nie znam tego miejsca, proszę cię wyciąg mnie stąd..
- Spokojnie, zrobię wszystko abyś była bezpieczna. Uważaj na siebie.
- Kocham cię. - szepnęłam przez łzy.
- JA ciebie też.
- Już dość tych czułości. - warknął i cisnął moim telefonem o ścianę. Wyszedł i po chwili wrócił z czymś co chyba miało wyglądać jak jedzenie. - Tylko bez numerów. - powiedział ostro i rozwiązał mnie. Zostawił samą i wyszedł, podbiegłam do okna, które było malutkie, że za nic w świecie nie przedostałabym się na zewnątrz. Zaczęłam przeszukiwać pudła, które były w pomieszczeniu. W jednym z nich znalazłam stary telefon, chciałam piszczeć ze szczęścia. Przypomniałam sobie o moim telefonie, który wciąż leżał w strzępach, znalazłam kartę i włożyłam ją do środka. Włączył się. Tak. Usłyszałam kroki i szybko wyłączyłam ją i z powrotem schowałam. Usiadłam pod ścianą i udawałam załamana. Drzwi otworzyły się a w nich staną Drake.
- Czemu nie jesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Jakim gównem to ja bym nawet psa nie karmiła. - warknęłam.
- Jaka niemiła, jak mi przykro. Albo będziesz jadła co ci dam, albo umierasz z głodu.
- Mi nie będzie przykro jak cię do pudła wsadzę.
- Zobaczymy. - i wyszedł, nie próbowałam już włączyć tej komórki, przychodził właściwie co 5 minut sprawdzać mnie. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam gdzieś nad ranem.
Poczułam się jakbym tonęła, więc szybko otworzyłam oczy. Zostałam oblana wodą.
- Patrz co kurwa robisz, moje ubrania są warte więcej niż twoje życie. - wiem , że w tym momencie zachowywałam się jak lalunia, ale robiłam to tylko po to żeby go zdenerwować.
- Tak, tak patrz jak się tym przejąłem, masz jedzenie. - powiedział i wyszedł. Upewniłam się, że za szybko tu nie przyjdzie i wyciągnęłam telefon, włączyłam go i wybrałam numer Zayna.
- Ola?
- Zayn, znalazłam jakiś stary telefon, proszę cie pomóż mi.
- To dobrze, uważaj, żeby go nie znalazł. Spokojnie robimy wszystko co w naszej mocy, później zadzwoń jak będziesz mogła. Zaczekaj dam ci kogoś.
- Z tej strony komisarz Bayer, niech mnie pani posłucha uważnie. Podłączymy telefon pani chłopaka do urządzenia i dzięki czemu będziemy mogli panią namierzyć.
- Dobrze, zadzwonię, jak tylko będę mogła. Muszę kończyć idzie tu. - rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę, chowając ją z powrotem. Usiadłam na miejscu.
- Zanim cię znajadą to nas już tu nie będzie w tym kraju. - zaśmiał się,
- Po moim trupie. - warknęłam.
- Moje też być. - uśmiechnął się i wyszedł. Upewniłam się, że go nie ma i znów włączyłam telefon. Wybrałam numer Malika.
- Mała, posłuchaj musisz jak najdłużej utrzymać to połączenie.
- Dobrze. - po moim policzku spłynęła łza.
- NIe martw się, wszystko będzie dobrze.
- Yhymm...
- Nie załamuj się, jak tylko będziemy znów razem to gdzieś pojedziemy...
- Ja tutaj siedzę i liczę, że przeżyję, a ty mi o wakacjach mówisz. - zaśmiałam się cichutko.
- Zobaczysz, powiedziałbym, że oświadczę ci się na nich , ale już to zrobiłem.
- To weźmiemy ślub na spontanie. - mruknęłam.
- Dla ciebie wszystko. - usłyszałam jego melodyjny głos.
- Mamy to. - usłyszałam głos w tle.
- Kochanie już jedziemy trzymaj się, niedługo będziemy. - powiedział .
- Muszę kończyć, idzie tu, Kocham Cię.- rozłączyłam się i schowałam telefon. Wszedł Drake i zobaczyłam, że ma nóż w ręce. Wzdrygnęłam się.
- Teraz wezmę to na co mam ochotę od kiedy cię zobaczyłem. - powiedział i zbliżył się do mnie, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
- Nie rób tego, proszę cię. - szepnęłam i poczułam łzy spływające po moim policzku.
- Ciiiii..- przyłożył mi palec do ust, jednocześnie przejeżdżając nożem po moim policzku. Po chwili poczułam zapach krwi. Przybliżył się do mnie i zaczął całować po szyi, jednocześnie obmacując mnie. Zacisnęłam pięść i próbowałam powstrzymać łzy. Po chwili kopnęłam go z całej siły w kroczę, tak, że aż się zgiął w pół. Ruszyłam biegiem do drzwi i wybiegłam. Biegłam przez korytarz, nie wiedząc gdzie mam się skierować. Jednak złapał mnie w pasie i obydwoje się przewróciliśmy. Nóż wypadł mu z ręki. Leżąc pod nim próbowałam go dosięgnąć. W tym czasie on dobierał sie do mnie. Jednym palcem przysunęłam go bliżej i chwyciłam w dłoń. Nie wiedziałam gdzie mam uderzyć, więc mocno wbiłam mu go w udo. Natychmiast mnie puścił i złapał się za nie. W szoku podniosłam się i ile sił w nogach wybiegłam na zewnątrz. Nie patrząc nawet gdzie biegnę wpadłam na kogoś, kto przytulił mnie z całej siły do siebie, zaczęłam się wyrywać, lecz czując te perfumy wymieszane z zapachem papierosów, przestałam się wyrywać i mocno w niego wtuliłam jednocześnie mocząc mu koszulkę.
Mocno mnie obejmował, jakby bał się, że znowu gdzieś zniknę, drugą ręką gładził mnie po włosach starając się uspokoić.
- Już dobrze kochanie, jesteś bezpieczna, już nic ci nie grozi. - szeptał mi do ucha. Po jakimś czasie usłyszeliśmy dźwięk karetki, na chwilkę oderwałam się od Mulata i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam, że wynoszą Drake'a na noszach.
- To moja wina, to ja mu to zrobiłam. - mówiłam w jego koszulkę.
- Nic się nie stało, działałaś w obronie własnej. Chodź, jedziemy do domu. - wziął mnie na ręce i udaliśmy się w kierunku jego samochodu, położył mnie na tylnym siedzeniu i pocałował w czoło. Wsiadł za kierownicę i odjechał. Po chwili jednak odpłynęłam w krainę Morfeusza.
----------------------------------------------------
Jest następny rozdział, proszę nie zabijcie mnie, że tak późno, ale no wiecie jak to jest święta, święta i Po. Postaram się coś dodać jeszcze przed Nowym Rokiem. Cieszę się z tylu odwiedzin, a będę szczęśliwa jak pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Niby nic a jak mordka się cieszy. Dobra zaczyna mi odwalać. Pozdrawiam miśki ... : **
- Powiedzmy, że ci wierzę.... Gdzie on mógł to schować.
- Nie mam pojęcia, nie spędzałam z nim 24 godziny 7 dni w tygodniu, nie rozumiem cię, panikujesz jakby to było jakieś lekarstwo na wszelkie zło.
- Bo może jest...- w tym momencie moja komórka rozdzwoniła się, popatrzył na mnie wrogo i sięgnął do kieszeni moich spodni. Przyłożył telefon do ucha.
- Słucham... spokojnie, jest ze mną... ależ nie bulwersuj się tak..... oczywiście.- podszedł do mnie.- twój narzeczony chce z tobą rozmawiać. - przyłożył mi telefon do ucha.
- Ola, skarbie gdzie jesteś?
- Nie wiem, nie znam tego miejsca, proszę cię wyciąg mnie stąd..
- Spokojnie, zrobię wszystko abyś była bezpieczna. Uważaj na siebie.
- Kocham cię. - szepnęłam przez łzy.
- JA ciebie też.
- Już dość tych czułości. - warknął i cisnął moim telefonem o ścianę. Wyszedł i po chwili wrócił z czymś co chyba miało wyglądać jak jedzenie. - Tylko bez numerów. - powiedział ostro i rozwiązał mnie. Zostawił samą i wyszedł, podbiegłam do okna, które było malutkie, że za nic w świecie nie przedostałabym się na zewnątrz. Zaczęłam przeszukiwać pudła, które były w pomieszczeniu. W jednym z nich znalazłam stary telefon, chciałam piszczeć ze szczęścia. Przypomniałam sobie o moim telefonie, który wciąż leżał w strzępach, znalazłam kartę i włożyłam ją do środka. Włączył się. Tak. Usłyszałam kroki i szybko wyłączyłam ją i z powrotem schowałam. Usiadłam pod ścianą i udawałam załamana. Drzwi otworzyły się a w nich staną Drake.
- Czemu nie jesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Jakim gównem to ja bym nawet psa nie karmiła. - warknęłam.
- Jaka niemiła, jak mi przykro. Albo będziesz jadła co ci dam, albo umierasz z głodu.
- Mi nie będzie przykro jak cię do pudła wsadzę.
- Zobaczymy. - i wyszedł, nie próbowałam już włączyć tej komórki, przychodził właściwie co 5 minut sprawdzać mnie. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam gdzieś nad ranem.
Poczułam się jakbym tonęła, więc szybko otworzyłam oczy. Zostałam oblana wodą.
- Patrz co kurwa robisz, moje ubrania są warte więcej niż twoje życie. - wiem , że w tym momencie zachowywałam się jak lalunia, ale robiłam to tylko po to żeby go zdenerwować.
- Tak, tak patrz jak się tym przejąłem, masz jedzenie. - powiedział i wyszedł. Upewniłam się, że za szybko tu nie przyjdzie i wyciągnęłam telefon, włączyłam go i wybrałam numer Zayna.
- Ola?
- Zayn, znalazłam jakiś stary telefon, proszę cie pomóż mi.
- To dobrze, uważaj, żeby go nie znalazł. Spokojnie robimy wszystko co w naszej mocy, później zadzwoń jak będziesz mogła. Zaczekaj dam ci kogoś.
- Z tej strony komisarz Bayer, niech mnie pani posłucha uważnie. Podłączymy telefon pani chłopaka do urządzenia i dzięki czemu będziemy mogli panią namierzyć.
- Dobrze, zadzwonię, jak tylko będę mogła. Muszę kończyć idzie tu. - rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę, chowając ją z powrotem. Usiadłam na miejscu.
- Zanim cię znajadą to nas już tu nie będzie w tym kraju. - zaśmiał się,
- Po moim trupie. - warknęłam.
- Moje też być. - uśmiechnął się i wyszedł. Upewniłam się, że go nie ma i znów włączyłam telefon. Wybrałam numer Malika.
- Mała, posłuchaj musisz jak najdłużej utrzymać to połączenie.
- Dobrze. - po moim policzku spłynęła łza.
- NIe martw się, wszystko będzie dobrze.
- Yhymm...
- Nie załamuj się, jak tylko będziemy znów razem to gdzieś pojedziemy...
- Ja tutaj siedzę i liczę, że przeżyję, a ty mi o wakacjach mówisz. - zaśmiałam się cichutko.
- Zobaczysz, powiedziałbym, że oświadczę ci się na nich , ale już to zrobiłem.
- To weźmiemy ślub na spontanie. - mruknęłam.
- Dla ciebie wszystko. - usłyszałam jego melodyjny głos.
- Mamy to. - usłyszałam głos w tle.
- Kochanie już jedziemy trzymaj się, niedługo będziemy. - powiedział .
- Muszę kończyć, idzie tu, Kocham Cię.- rozłączyłam się i schowałam telefon. Wszedł Drake i zobaczyłam, że ma nóż w ręce. Wzdrygnęłam się.
- Teraz wezmę to na co mam ochotę od kiedy cię zobaczyłem. - powiedział i zbliżył się do mnie, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
- Nie rób tego, proszę cię. - szepnęłam i poczułam łzy spływające po moim policzku.
- Ciiiii..- przyłożył mi palec do ust, jednocześnie przejeżdżając nożem po moim policzku. Po chwili poczułam zapach krwi. Przybliżył się do mnie i zaczął całować po szyi, jednocześnie obmacując mnie. Zacisnęłam pięść i próbowałam powstrzymać łzy. Po chwili kopnęłam go z całej siły w kroczę, tak, że aż się zgiął w pół. Ruszyłam biegiem do drzwi i wybiegłam. Biegłam przez korytarz, nie wiedząc gdzie mam się skierować. Jednak złapał mnie w pasie i obydwoje się przewróciliśmy. Nóż wypadł mu z ręki. Leżąc pod nim próbowałam go dosięgnąć. W tym czasie on dobierał sie do mnie. Jednym palcem przysunęłam go bliżej i chwyciłam w dłoń. Nie wiedziałam gdzie mam uderzyć, więc mocno wbiłam mu go w udo. Natychmiast mnie puścił i złapał się za nie. W szoku podniosłam się i ile sił w nogach wybiegłam na zewnątrz. Nie patrząc nawet gdzie biegnę wpadłam na kogoś, kto przytulił mnie z całej siły do siebie, zaczęłam się wyrywać, lecz czując te perfumy wymieszane z zapachem papierosów, przestałam się wyrywać i mocno w niego wtuliłam jednocześnie mocząc mu koszulkę.
Mocno mnie obejmował, jakby bał się, że znowu gdzieś zniknę, drugą ręką gładził mnie po włosach starając się uspokoić.
- Już dobrze kochanie, jesteś bezpieczna, już nic ci nie grozi. - szeptał mi do ucha. Po jakimś czasie usłyszeliśmy dźwięk karetki, na chwilkę oderwałam się od Mulata i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam, że wynoszą Drake'a na noszach.
- To moja wina, to ja mu to zrobiłam. - mówiłam w jego koszulkę.
- Nic się nie stało, działałaś w obronie własnej. Chodź, jedziemy do domu. - wziął mnie na ręce i udaliśmy się w kierunku jego samochodu, położył mnie na tylnym siedzeniu i pocałował w czoło. Wsiadł za kierownicę i odjechał. Po chwili jednak odpłynęłam w krainę Morfeusza.
----------------------------------------------------
Jest następny rozdział, proszę nie zabijcie mnie, że tak późno, ale no wiecie jak to jest święta, święta i Po. Postaram się coś dodać jeszcze przed Nowym Rokiem. Cieszę się z tylu odwiedzin, a będę szczęśliwa jak pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Niby nic a jak mordka się cieszy. Dobra zaczyna mi odwalać. Pozdrawiam miśki ... : **
sobota, 21 grudnia 2013
Rozdział 44.
Rozsiadłyśmy się na łóżku i rozlałyśmy wino, oczywiście dla mnie i Maggie, a tamta to jakiś sok piła, w każdym razie to jest mało ważne.
- Dobra co powiecie na prawdę? - zapytałam.
- Okey.- odpowiedziały zgodnie i zaczęłyśmy "grę".
- Ja zaczynam... - zaoferowała się Mag - ... dobra Olka jaki Zayn jest w łóżku?
- Oooo... od takich pytań zaczynamy. Dobra. A więc, Zayn jest taki... taki... jakby to ująć? Genialny? O to jest dobre określenie.
- No a może by tak więcej szczegółów?
- To już drugie pytanie, teraz ja... Amy jak szybko Olly dochodzi?
- Powiem szczerze, że jest tak samo wymagający jak ja, więc to trochę trwa ale wiesz wtedy jest lepiej, tak przyjemniej.- zaśmiałyśmy się.
- Jeżeli mam być szczera to nie wyobrażam sobie Nialla w takiej sytuacji, nie wiem czemu....
- Ej no wiesz co ? Normalnie Foch.... - powiedziała wielce obrażona brunetka.
- Oj no kochanie, masz szczęście, kto by chciał takiego blondaska. - cmoknęłam ją w policzek.
- No już, już...
Śmiałyśmy się, rozmawiały i oczywiście wygłupiały co było głównie sprawką promili w naszej krwi. Wypiłyśmy dwie butelki wina, później Amy skoczyła po jeszcze i tak wyszło nam jakieś 8. Około godziny 3 poszłyśmy spać.
Obudziłam się i leniwie otworzyłam oczy. Od razu tego pożałowałam, poczułam okropny ból głowy. Po kilkudziesięciu minutach postanowiłam wstać i udałam się do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Zrobiłam lekki makijaż i poczesałam włosy, postanowiłam ich nie wiązać. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedziała Victoria i Amy.
- Hejka, jak się spało?- zapytała blondynka.
- Zamknij pysk, głowa mnie boli, nigdy więcej z wami nie piję. - mruknęłam.
- Co z nami, może ja cię upiłam?
- No dobra nigdy więcej nie piję z Maggie, a po za tym to bywało gorzej. - Do pomieszczenia weszła brunetka.
- Proszę. - podstawiła pod mój nos talerz z naleśnikami Vici.
- Jesteś aniołem. - zanuciłam i cichutko się zaśmiałam. Wzięłam jakieś proszki na ból głowy i wypiłam prawie półtora litra wody.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, kobieta poszła otworzyć.
- Cześć chłopaki.
- Dobry. Są dziewczyny? - usłyszałam głos Ollyego .
- Wchodźcie.- oczywiście musieli zacząć wrzeszczeć, no bo to nie byliby nasi chłopcy.
- Zamknąć pyski, bo was zaknebluję , wywiozę do lasu, zgwałcę i żywcem zakopie. - warknęłam.
- Co się stało kochanie? - zapytał cicho Malik dając mi buziaka w policzek.
- Kac morderca nie ma litości. - zaśmiała się Amy, lecz widząc zabójczy wzrok mój i Mag, od razu przestała się śmiać.
- Kac? Hmmm.... jak duży? - zapytał Murs obejmując swoją narzeczoną.
- Jak stąd do wieczności. - mruknęłyśmy obydwie.
- To nieźle musiało być wczoraj... - zaśmiał się Hazza.
- Taaa.... wypiły w sumie po 4 butelki wina na głowę. - wtrąciła się przyszła żona mojego taty.
- Skąd wiesz? - mruknęłam.
- Widziałam butelki, ale wiesz co dobrze, że nie wiesz co robiłyście. - zaśmiały się z blondyną.
- Co ? - zapytałyśmy razem.
- Chodźcie do salonu to wam opowiemy. - wszyscy razem udaliśmy się do pomieszczenia i gdy każdy już zajął swoje miejsce, zaczęła opowiadać.
- A więc tak na początku to przyszłyście na dół i powiedziałyście, że tak nie może być bo po co komu miłość, przyjaźń i co najdziwniejsze ... dziewictwo. Ale po chwili powiedziałaś - wskazała na mnie - czytuję "Gdyby nie to, że Zayn taki dobry w łóżku jest to pewnie orientację byś zmieniła" - wszyscy zaczęli się śmiać, a ja schowałam twarz w dłoniach.
- Tą pierwszą część jeszcze pamiętam, rozmawiałyśmy na temat po co komu facet skoro jest burdel... - zaśmiałam się.
- Później Maggie zaczęła nas uczyć "biologii" tzn. wzięła kartkę i zaczęła rysować narządy rozrodcze i jak stwierdziła, to zaczęła opowiadać co trzeba zrobić podczas pierwszego razy. - powiedziała Amy.
- O Boże....
- No potem to już nic takiego aż nie było, tylko Olka powiedziała, że musi wreszcie spróbować z Malikiem innych pozycji bo widziała na internecie taką jedną fajną i chciałaby ją wypróbować. A tak to kąpałyście się w basenie. Rzucałyście się tamponami i dzwoniłaś do Ricka, że podoba ci się jego klata i żeby wreszcie znalazł sobie dziewczynę bo przyjdziecie i go zgwałcicie.
- Odkręciłaś to? - zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się.
- Dobra dajcie jakiś film. - mruknęłyśmy. Wybraliśmy film, a Victoria poszła zrobić obiad.
- Co to za pozycja? - mruknął mi do ucha Zayn gdy leżeliśmy wtuleni oglądając film.
- NIe wiem, ja mało z wczoraj pamiętam. Jedynie tyle, że powiedziałam, że nigdy w życiu nie pozwolę aby Hazza był chrzestnym naszych dzieci.- wymruczałam mu do ucha, na co chłopak parsknął śmiechem.
- O co chodzi? - zapytał Niall marszcząc brwi.
- Nie, nie nic. - uśmiechnęłam się.
~*~
- Puść mnie - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Niegrzeczna jesteś. - zadrwił.
- Czego chcesz?
- Ostatnim razem gdyby nie David to miałbym cię, a teraz jak myślisz będziesz chyba więcej warta skoro jesteś gwiazdą, nie sądzisz? - zaśmiał się cynicznie.
- Jesteś psychiczny.
- Oj kotku nie psychiczny tylko inteligentny.
- Jak cię Zayn dorwie to będzie z tobą kiepsko. - warknęłam.
- Stul mordę suko. - warknął i uderzył mnie w twarz. Puścił moje gardło i upadłam na ziemię. Policzek piekł jak cholera i w dodatku leciała mi krew. - Później się z tobą policzę. - poklepał mnie po drugim policzku i ze złowieszczym śmiechem opuścił pomieszczenie. Muszę się stąd wydostać, jak najszybciej - pomyślałam, a po moim policzku popłynęła jedna samotna łza.
---------------------------------------------------------------------------
Dodałam kolejny rozdział.
Chciałabym wam bardzo podziękować za tyle wejść, ale mam małą prośbę zostawcie po sobie choćby mały komentarz. To cieszy i to jak cholera.
Postaram się coś dodać jeszcze przed świętami. Pozdrawiam ...
- Dobra co powiecie na prawdę? - zapytałam.
- Okey.- odpowiedziały zgodnie i zaczęłyśmy "grę".
- Ja zaczynam... - zaoferowała się Mag - ... dobra Olka jaki Zayn jest w łóżku?
- Oooo... od takich pytań zaczynamy. Dobra. A więc, Zayn jest taki... taki... jakby to ująć? Genialny? O to jest dobre określenie.
- No a może by tak więcej szczegółów?
- To już drugie pytanie, teraz ja... Amy jak szybko Olly dochodzi?
- Powiem szczerze, że jest tak samo wymagający jak ja, więc to trochę trwa ale wiesz wtedy jest lepiej, tak przyjemniej.- zaśmiałyśmy się.
- Jeżeli mam być szczera to nie wyobrażam sobie Nialla w takiej sytuacji, nie wiem czemu....
- Ej no wiesz co ? Normalnie Foch.... - powiedziała wielce obrażona brunetka.
- Oj no kochanie, masz szczęście, kto by chciał takiego blondaska. - cmoknęłam ją w policzek.
- No już, już...
Śmiałyśmy się, rozmawiały i oczywiście wygłupiały co było głównie sprawką promili w naszej krwi. Wypiłyśmy dwie butelki wina, później Amy skoczyła po jeszcze i tak wyszło nam jakieś 8. Około godziny 3 poszłyśmy spać.
Obudziłam się i leniwie otworzyłam oczy. Od razu tego pożałowałam, poczułam okropny ból głowy. Po kilkudziesięciu minutach postanowiłam wstać i udałam się do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Zrobiłam lekki makijaż i poczesałam włosy, postanowiłam ich nie wiązać. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedziała Victoria i Amy.
- Hejka, jak się spało?- zapytała blondynka.
- Zamknij pysk, głowa mnie boli, nigdy więcej z wami nie piję. - mruknęłam.
- Co z nami, może ja cię upiłam?
- No dobra nigdy więcej nie piję z Maggie, a po za tym to bywało gorzej. - Do pomieszczenia weszła brunetka.
- Proszę. - podstawiła pod mój nos talerz z naleśnikami Vici.
- Jesteś aniołem. - zanuciłam i cichutko się zaśmiałam. Wzięłam jakieś proszki na ból głowy i wypiłam prawie półtora litra wody.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, kobieta poszła otworzyć.
- Cześć chłopaki.
- Dobry. Są dziewczyny? - usłyszałam głos Ollyego .
- Wchodźcie.- oczywiście musieli zacząć wrzeszczeć, no bo to nie byliby nasi chłopcy.
- Zamknąć pyski, bo was zaknebluję , wywiozę do lasu, zgwałcę i żywcem zakopie. - warknęłam.
- Co się stało kochanie? - zapytał cicho Malik dając mi buziaka w policzek.
- Kac morderca nie ma litości. - zaśmiała się Amy, lecz widząc zabójczy wzrok mój i Mag, od razu przestała się śmiać.
- Kac? Hmmm.... jak duży? - zapytał Murs obejmując swoją narzeczoną.
- Jak stąd do wieczności. - mruknęłyśmy obydwie.
- To nieźle musiało być wczoraj... - zaśmiał się Hazza.
- Taaa.... wypiły w sumie po 4 butelki wina na głowę. - wtrąciła się przyszła żona mojego taty.
- Skąd wiesz? - mruknęłam.
- Widziałam butelki, ale wiesz co dobrze, że nie wiesz co robiłyście. - zaśmiały się z blondyną.
- Co ? - zapytałyśmy razem.
- Chodźcie do salonu to wam opowiemy. - wszyscy razem udaliśmy się do pomieszczenia i gdy każdy już zajął swoje miejsce, zaczęła opowiadać.
- A więc tak na początku to przyszłyście na dół i powiedziałyście, że tak nie może być bo po co komu miłość, przyjaźń i co najdziwniejsze ... dziewictwo. Ale po chwili powiedziałaś - wskazała na mnie - czytuję "Gdyby nie to, że Zayn taki dobry w łóżku jest to pewnie orientację byś zmieniła" - wszyscy zaczęli się śmiać, a ja schowałam twarz w dłoniach.
- Tą pierwszą część jeszcze pamiętam, rozmawiałyśmy na temat po co komu facet skoro jest burdel... - zaśmiałam się.
- Później Maggie zaczęła nas uczyć "biologii" tzn. wzięła kartkę i zaczęła rysować narządy rozrodcze i jak stwierdziła, to zaczęła opowiadać co trzeba zrobić podczas pierwszego razy. - powiedziała Amy.
- O Boże....
- No potem to już nic takiego aż nie było, tylko Olka powiedziała, że musi wreszcie spróbować z Malikiem innych pozycji bo widziała na internecie taką jedną fajną i chciałaby ją wypróbować. A tak to kąpałyście się w basenie. Rzucałyście się tamponami i dzwoniłaś do Ricka, że podoba ci się jego klata i żeby wreszcie znalazł sobie dziewczynę bo przyjdziecie i go zgwałcicie.
- Odkręciłaś to? - zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się.
- Dobra dajcie jakiś film. - mruknęłyśmy. Wybraliśmy film, a Victoria poszła zrobić obiad.
- Co to za pozycja? - mruknął mi do ucha Zayn gdy leżeliśmy wtuleni oglądając film.
- NIe wiem, ja mało z wczoraj pamiętam. Jedynie tyle, że powiedziałam, że nigdy w życiu nie pozwolę aby Hazza był chrzestnym naszych dzieci.- wymruczałam mu do ucha, na co chłopak parsknął śmiechem.
- O co chodzi? - zapytał Niall marszcząc brwi.
- Nie, nie nic. - uśmiechnęłam się.
~*~
- Puść mnie - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Niegrzeczna jesteś. - zadrwił.
- Czego chcesz?
- Ostatnim razem gdyby nie David to miałbym cię, a teraz jak myślisz będziesz chyba więcej warta skoro jesteś gwiazdą, nie sądzisz? - zaśmiał się cynicznie.
- Jesteś psychiczny.
- Oj kotku nie psychiczny tylko inteligentny.
- Jak cię Zayn dorwie to będzie z tobą kiepsko. - warknęłam.
- Stul mordę suko. - warknął i uderzył mnie w twarz. Puścił moje gardło i upadłam na ziemię. Policzek piekł jak cholera i w dodatku leciała mi krew. - Później się z tobą policzę. - poklepał mnie po drugim policzku i ze złowieszczym śmiechem opuścił pomieszczenie. Muszę się stąd wydostać, jak najszybciej - pomyślałam, a po moim policzku popłynęła jedna samotna łza.
---------------------------------------------------------------------------
Dodałam kolejny rozdział.
Chciałabym wam bardzo podziękować za tyle wejść, ale mam małą prośbę zostawcie po sobie choćby mały komentarz. To cieszy i to jak cholera.
Postaram się coś dodać jeszcze przed świętami. Pozdrawiam ...
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Rozdział 43.
Otworzyłam oczy, gdyż czułam czyjś wzrok na sobie. Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam Zayna z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry kochanie, jak się spało? - zapytał.
- Dobrze, ale krótko. - zaśmiałam się.
- To nie moja wina.- zarzekał się śmiejąc.
- Jasne, moja oczywiście.
- Czy ja wiem, w małym stopniu to moja też.- zaczęłam się śmiać.
- Dobra, lecę pod prysznic. - założyłam Malikową koszulkę i poszłam pod prysznic. Mimo, że jestem u nich to połowa mojej szafy jest w jego. Dokładnie umyłam się i ubrałam. Związałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. W kuchni siedzieli Lou, Harry i Zayn.
- Hejka - powiedziałam i zajrzałam do lodówki. Normalnie jak u siebie.
- Cześć - któryś odpowiedział.
- A wy co takie miny? - wyglądali jakby przez pół mocy nie spali.
- Nie nic, tylko przez pół nocy zasnąć nie mogłem. - powiedział z "wyrzutem" Lou.
- Aaaa... więc oto chodzi? Wiecie ja wam nie broniłam spać. - zaśmiałam się.
- Jasne, nic tylko było słychać "Zayn... och... Zayn"- powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.
- Przynajmniej fajnie było. - powiedział mój chłopak.
- Dokładnie.- cmoknęłam go w policzek. Zeszli wszyscy na dół.
- To co robimy dzisiaj? - zapytał Niall.
- Może.... pójdziemy do klubu? - zaproponował Loczek.
- Może być, ale to na wieczór, a teraz?
- Nie wiem jak wy, ale ja odpadam i na jedno i na drugie. - powiedziałam.
- Czemu? - spojrzał na mnie Liam.
- Muszę pomóc Victorii w przygotowaniach do ślubu, razem z Mag i Amy pomagamy wybrać suknię. Później sala i inne pierdoły, więc przez najbliższe kilka dni nie mam czasu. - wzruszyłam ramionami.
- Okey.
- Muszę już lecieć. Do zobaczenia. - pocałowałam przelotnie chłopaka i opuściłam ich dom. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku domu.
- Cześć. - powiedziałam wchodząc do środka.
- No cześć, już myślałam, że nie przyjdziesz.- powiedziała Victoria całując mnie w policzek.
- Nie przesadzaj, po za tym to świetnie wyglądasz, ciąża ci służy. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję.
- Dziewczyn jeszcze nie ma? - rozejrzałam się.
- Maggie będzie za chwilkę, a Amy od razu od lekarza jedzie do nas.
- Okey, chcesz coś do picia?
- Soku...
- Bananowy, pomarańczowy, jabłkowy czy .... o fuuu.... pomidorowy?
- NIe o fuu, tylko powiem szczerze, że jest całkiem dobry.... - zabrała mi karton z ręki.
- Mam nadzieję, że jak będę w ciąży to nie będę miała takich zachcianek.- wyszczerzyłam się.
- Zobaczymy.- zaśmiała się. - Dobra chodź do salonu i trzeba zacząć wybierać suknię.
Usiadłyśmy na wygodnej kanapie i zaczęłyśmy przeglądać katalogi ze zdjęciami.
Po kilku minutach usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedziałam i udałam się do wyjścia.
- Hejka.- uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę.
- No Siemeczka.- zaśmiała się i ucałowała mój polik.
- Co tam ?
- A wiesz jakoś leci. - uśmiechnęła się.
- To dziwne jesteś z Niallem, a ja prawie cały czas jestem u nich i trudno jest się nam spotkać. - zaśmiałam się.
- Jakoś tak wychodzi, jak ja przyjdę to was nie ma, a jak wy przyjdziecie to nas nie ma i tak w kółko.
- Co powiesz dzisiaj na babski wieczór?
- Bardzo chętnie, mamy trochę do obgadania.
- Siadajcie i trzeba coś wybrać. - pogoniła nas Vici.
- Okey. - odpowiedziałyśmy i usiadłyśmy biorąc katalogi do ręki.
- Może ta ? - zapytałam pokazując suknię.
- NIe, jest ładna, ale potrzebuję taką, która będzie do mnie przemawiać. - powiedziała/
- Taka, która będzie do mnie przemawiać. - powtórzyłam za nią, za co oberwałam poduszką.
- A ta? Popatrz kryje brzuszek ciążowy i jest bardzo ładna.
- Właściwie to... nie jest taka zła.
- I mamy już suknię. Teraz tylko kwiaty. - powiedziałam radośnie. Dzwonek do drzwi.
- NIe ja. - powiedziałyśmy z równo z Victorią i zaśmiałyśmy się.
- Wredoty.- mruknęła Mag i poszła otworzyć. - Hej.
- Hejka. - usłyszałyśmy głos blondynki.
- Cześć blondyno. - zaśmiałam się.
- Cześć, dzień dobry. - powiedziała.
- Chodź siadaj z nami. - poklepałam miejsce obok mnie. - I jak tam malec sie sprawuje?
- Dobrze, jest coraz lepiej. - wyszczerzyła się.
- Ty Maggie, może też sobie sprawimy dziecko i będziemy razem tutaj siedzieć. - zaśmiałam się.
- Oczywiście, bo mam ochotę wyglądać jak bania. - powiedziała za co została zgromiona wzrokiem. - Ale wy wyglądacie przepięknie. - uniosła ręce w geście poddania.
- Jasne. - przewróciłam oczami.
- Dobra dziewczyny czas na kwiaty. - powiedziała radośnie kobieta.
- Dobra. - usiadłyśmy i wzięłyśmy się za przeglądanie katalogów z kwiatami.
- A co powiecie na białe z niebieskim ? - zapytała Victoria.
- Nieee, mi się bardziej te podobają. - pokazała Amy.
- No mi też.
- Mi też. - zgodziłyśmy się.
- Dobra to kwiaty i suknię już mamy, a wy kiedy będziecie kupować sukienki na wesele. ? - zagadnęła kobieta.
- Nie wiem , mamy jeszcze dwa tygodnie, może pójdziemy w przyszłym, teraz to jeszcze pomożemy wam w przygotowaniach. - stwierdziłam.
-Okey, to ja idę zrobić obiad.
- A co robisz?
- A na co masz ochotę.
- A mogła by byc lasania ?- sepleniłam jak małe dziecko.
-Hahaha... tak, może być .
- Dziękuję- uśmiechnęłam się. - Dobra laski idziemy na zakupy i później tu wracamy. - zaśmiałam się.
- Okey. - ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z domu.
- Jedziemy samochodem czy idziemy z buta?
- Z buta, wiesz spacerek dla zdrowia. - zaśmiała się Maggie.
- Spoko. - uśmiechnęłam się. - Wiecie, że te bałwany idą dzisiaj do klubu. ?- zagadnęłam w drodze.
- Taa, a tym to tylko imprezy w głowie. - zaśmiałyśmy się.
Weszłyśmy do sklepu i zaczęłyśmy robić zakupy. Wzięłyśmy jakieś owoce (bo przecież Amy jest w ciąży), chipsy, soki, żelki, ciastka i ogólnie rzecz ujmując to słodycze. Do tego oczywiście dwie butelki wina, nie zapominajmy, że tylko Am jest w ciąży. Udałyśmy się do kasy, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy ze sklepu. Oczywiście nie odbyła się bez rozdania kilku autografów i mogłyśmy wracać do domu. Zapowiada się udany wieczór.
--------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny rozdział, trochę krótszy ale obiecuję, że na przerwie świąteczniej nadrobię wszystko. Pozdrawiam ....
- Dzień dobry kochanie, jak się spało? - zapytał.
- Dobrze, ale krótko. - zaśmiałam się.
- To nie moja wina.- zarzekał się śmiejąc.
- Jasne, moja oczywiście.
- Czy ja wiem, w małym stopniu to moja też.- zaczęłam się śmiać.
- Dobra, lecę pod prysznic. - założyłam Malikową koszulkę i poszłam pod prysznic. Mimo, że jestem u nich to połowa mojej szafy jest w jego. Dokładnie umyłam się i ubrałam. Związałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. W kuchni siedzieli Lou, Harry i Zayn.
- Hejka - powiedziałam i zajrzałam do lodówki. Normalnie jak u siebie.
- Cześć - któryś odpowiedział.
- A wy co takie miny? - wyglądali jakby przez pół mocy nie spali.
- Nie nic, tylko przez pół nocy zasnąć nie mogłem. - powiedział z "wyrzutem" Lou.
- Aaaa... więc oto chodzi? Wiecie ja wam nie broniłam spać. - zaśmiałam się.
- Jasne, nic tylko było słychać "Zayn... och... Zayn"- powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.
- Przynajmniej fajnie było. - powiedział mój chłopak.
- Dokładnie.- cmoknęłam go w policzek. Zeszli wszyscy na dół.
- To co robimy dzisiaj? - zapytał Niall.
- Może.... pójdziemy do klubu? - zaproponował Loczek.
- Może być, ale to na wieczór, a teraz?
- Nie wiem jak wy, ale ja odpadam i na jedno i na drugie. - powiedziałam.
- Czemu? - spojrzał na mnie Liam.
- Muszę pomóc Victorii w przygotowaniach do ślubu, razem z Mag i Amy pomagamy wybrać suknię. Później sala i inne pierdoły, więc przez najbliższe kilka dni nie mam czasu. - wzruszyłam ramionami.
- Okey.
- Muszę już lecieć. Do zobaczenia. - pocałowałam przelotnie chłopaka i opuściłam ich dom. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku domu.
- Cześć. - powiedziałam wchodząc do środka.
- No cześć, już myślałam, że nie przyjdziesz.- powiedziała Victoria całując mnie w policzek.
- Nie przesadzaj, po za tym to świetnie wyglądasz, ciąża ci służy. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję.
- Dziewczyn jeszcze nie ma? - rozejrzałam się.
- Maggie będzie za chwilkę, a Amy od razu od lekarza jedzie do nas.
- Okey, chcesz coś do picia?
- Soku...
- Bananowy, pomarańczowy, jabłkowy czy .... o fuuu.... pomidorowy?
- NIe o fuu, tylko powiem szczerze, że jest całkiem dobry.... - zabrała mi karton z ręki.
- Mam nadzieję, że jak będę w ciąży to nie będę miała takich zachcianek.- wyszczerzyłam się.
- Zobaczymy.- zaśmiała się. - Dobra chodź do salonu i trzeba zacząć wybierać suknię.
Usiadłyśmy na wygodnej kanapie i zaczęłyśmy przeglądać katalogi ze zdjęciami.
Po kilku minutach usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedziałam i udałam się do wyjścia.
- Hejka.- uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę.
- No Siemeczka.- zaśmiała się i ucałowała mój polik.
- Co tam ?
- A wiesz jakoś leci. - uśmiechnęła się.
- To dziwne jesteś z Niallem, a ja prawie cały czas jestem u nich i trudno jest się nam spotkać. - zaśmiałam się.
- Jakoś tak wychodzi, jak ja przyjdę to was nie ma, a jak wy przyjdziecie to nas nie ma i tak w kółko.
- Co powiesz dzisiaj na babski wieczór?
- Bardzo chętnie, mamy trochę do obgadania.
- Siadajcie i trzeba coś wybrać. - pogoniła nas Vici.
- Okey. - odpowiedziałyśmy i usiadłyśmy biorąc katalogi do ręki.
- Może ta ? - zapytałam pokazując suknię.
- NIe, jest ładna, ale potrzebuję taką, która będzie do mnie przemawiać. - powiedziała/
- Taka, która będzie do mnie przemawiać. - powtórzyłam za nią, za co oberwałam poduszką.
- A ta? Popatrz kryje brzuszek ciążowy i jest bardzo ładna.
- Właściwie to... nie jest taka zła.
- I mamy już suknię. Teraz tylko kwiaty. - powiedziałam radośnie. Dzwonek do drzwi.
- NIe ja. - powiedziałyśmy z równo z Victorią i zaśmiałyśmy się.
- Wredoty.- mruknęła Mag i poszła otworzyć. - Hej.
- Hejka. - usłyszałyśmy głos blondynki.
- Cześć blondyno. - zaśmiałam się.
- Cześć, dzień dobry. - powiedziała.
- Chodź siadaj z nami. - poklepałam miejsce obok mnie. - I jak tam malec sie sprawuje?
- Dobrze, jest coraz lepiej. - wyszczerzyła się.
- Ty Maggie, może też sobie sprawimy dziecko i będziemy razem tutaj siedzieć. - zaśmiałam się.
- Oczywiście, bo mam ochotę wyglądać jak bania. - powiedziała za co została zgromiona wzrokiem. - Ale wy wyglądacie przepięknie. - uniosła ręce w geście poddania.
- Jasne. - przewróciłam oczami.
- Dobra dziewczyny czas na kwiaty. - powiedziała radośnie kobieta.
- Dobra. - usiadłyśmy i wzięłyśmy się za przeglądanie katalogów z kwiatami.
- A co powiecie na białe z niebieskim ? - zapytała Victoria.
- Nieee, mi się bardziej te podobają. - pokazała Amy.
- No mi też.
- Mi też. - zgodziłyśmy się.
- Dobra to kwiaty i suknię już mamy, a wy kiedy będziecie kupować sukienki na wesele. ? - zagadnęła kobieta.
- Nie wiem , mamy jeszcze dwa tygodnie, może pójdziemy w przyszłym, teraz to jeszcze pomożemy wam w przygotowaniach. - stwierdziłam.
-Okey, to ja idę zrobić obiad.
- A co robisz?
- A na co masz ochotę.
- A mogła by byc lasania ?- sepleniłam jak małe dziecko.
-Hahaha... tak, może być .
- Dziękuję- uśmiechnęłam się. - Dobra laski idziemy na zakupy i później tu wracamy. - zaśmiałam się.
- Okey. - ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z domu.
- Jedziemy samochodem czy idziemy z buta?
- Z buta, wiesz spacerek dla zdrowia. - zaśmiała się Maggie.
- Spoko. - uśmiechnęłam się. - Wiecie, że te bałwany idą dzisiaj do klubu. ?- zagadnęłam w drodze.
- Taa, a tym to tylko imprezy w głowie. - zaśmiałyśmy się.
Weszłyśmy do sklepu i zaczęłyśmy robić zakupy. Wzięłyśmy jakieś owoce (bo przecież Amy jest w ciąży), chipsy, soki, żelki, ciastka i ogólnie rzecz ujmując to słodycze. Do tego oczywiście dwie butelki wina, nie zapominajmy, że tylko Am jest w ciąży. Udałyśmy się do kasy, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy ze sklepu. Oczywiście nie odbyła się bez rozdania kilku autografów i mogłyśmy wracać do domu. Zapowiada się udany wieczór.
--------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny rozdział, trochę krótszy ale obiecuję, że na przerwie świąteczniej nadrobię wszystko. Pozdrawiam ....
sobota, 7 grudnia 2013
Rozdział 42
Obudziłam się i rozejrzałam dookoła . Tak to nadal jest szpital. Spojrzałam na telefon , godzina 9.15 . Czyli , że zaraz będzie obchód . Weszła pielęgniarka .
- Przepraszam , ale mogłabym pójść do łazienki , chciałabym się już ubrać .
- Oczywiście.- uśmiechnęła się. - Zaraz pani pomogę .
- Dziękuję . - no tak jak leżysz tyle czasu bez ruchu to kończyny się trochę zastaną . Po chwili przyszła z lekarzem .
- Dzień dobry . Jak się dziś czujemy ? - zapytał.
- Dobry , całkiem, całkiem tylko chcę się już stąd wyrwać - wyszczerzyłam się.
- To dobrze , chodź zrobimy kilka ćwiczeń, aby pobudzić mięśnie do działania. - podszedł do mnie . No i zaczęły się ćwiczenia . Najpierw unoszenie nóg , później jakieś coś co jest ciężko nazywać. Po godzinie już mogłam stać , lecz wciąż nie mogłam się przemęczać. Pozbierałam moje rzeczy i poszłam do łazienki . Ubrałam spodnie i bluzkę . Do tego założyłam szpilki , oczywiście Danielle pomyślała o wszystkim . Poszłam do lekarza po wypis i byłam gotowa , teraz pozostało mi tylko czekać na Zayna , który właśnie przyszedł.
- Hej kochanie - powiedział. Trzeba się trzymać zakładu.
- Hejka , idziemy?
- Pewnie, masz wszystko?
- Tak . - zabrał moją torbę i wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy z miejsca.
- Jak się czujesz ? - zapytał . Wpatrywałam się w widok za oknem .
- Dobrze - uśmiechnęłam się lekko .
- Tylko ? - zauważyłam , że spojrzał na mnie kątem oka.
- Boję się, że znów coś pójdzie nie tak. - powiedziałam ściszonym głosem.
- Hej , mała wszystko będzie dobrze, w końcu musi , prawda. - stanęliśmy na światłach. Ujął moją twarz i spojrzał w oczy. - Będzie dobrze , kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się. - Ale wiesz, że cię nie pocałuję? - uniosłam brew.
- No kurde, a już miałem nadzieję. - posmutniał.
- Ojoj, spokojnie to tylko kilka dni... - uśmiechnął się- ... najwyżej tygodni.
~*~
Dobra zostałam tylko ja i Mick. Kurde dobry jest, minęły 3 tygodnie a on nic, no cholera może człowieka wziąć jak ci tu taki szanowny pan Malik przechadza się przed oczami bez koszulki i jeszcze uśmiecha w ten swój specyficzny sposób. No zgadali się.
- Co robisz ? - zapytałam Nialla, kiedy weszłam do kuchni.
- Jem . - uśmiechnął się.
- Jak miło, że nic nowego. - zaśmiałam się. Zadzwonił mój telefon. - Hallo?
- Cześć mała, masz być za godzinę gotowa. - powiedział Jack.
- Czemu?
- Masz wywiad z Zaynem, wiesz pomaluj się, czy coś tam i za równiutkie 60 minut jestem pod twoim czy chłopaków domem.?
- Chłopaków.
- Okey.Pa. - rozłączył się. Westchnęłam.
- Co jest? - zapytał blondyn.
- Wywiad.
- Współczuję.
- Dzięki. - zaśmiałam się i poszłam do pokoju Malika, powinnam tu mieć jakieś rzeczy. Ubrałam się i poprawiłam makijaż. Sprawdziłam godzinę, mam jeszcze 5 minut, usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Do pokoju wszedł Malik.
- Hej kochanie. - uśmiechnął się , tak wyglądają nasze powitania ostatnio.
- Hej.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.
- Kiedy to się skończy? - zapytał"zrozpaczony".
- Jak Mick przegra. - uśmiechnęłam się czule.
- Czemu to on ma przegrać.?
- No bo ja kochanie mam swoją dumę. - poklepałam go po policzku.
- To co ja mam zrobić?
- Nie wiem, zrób coś, żeby pocałował w końcu swoją dziewczynę. - wzruszyłam.
- Spoko. Damy radę.
- Nie wnikam, chodź na dół Jack zaraz będzie. - pociągnęłam go za rękę.
## Oczami Micka##
Siedziałem z Katy w salonie oglądając telewizję.
- Kotku... - mruknęła mi do ucha. Cholera w takich chwilach chcę ją pocałować , ale wiem, że muszę wygrać.
- Słucham. - odwróciłem się w jej stronę.
- No proszę się, skończmy już ten głupi zakład.
- Wiesz, że nie mogę.
- Dobra, ja też nie mogę. Jak będziesz chciał się pieprzyć to spierdalaj na dziwki. - krzyknęła i gwałtownie wyszła z pomieszczenia. Napisałem SMS do Olki:
"Dobra wygrałaś, tylko dlatego, że Katy się obraziła. Całuję;*"
I udałem się do dziewczyny. Objąłem ją w pasie.
- Przepraszam.- szepnąłem i zacząłem składać na jej szyi pocałunki.
- A zakład.?
- Nie ma.- powiedziałem i gwałtownie ją odwróciłem wpijając się w jej usta.
## Oczami Oli##
Minutę przed wejściem na antenę dostałam SMS, od Micka.
"Dobra wygrałaś, tylko dlatego, że Katy się obraziła. Całuję;*"
- Zayn. - szepnęłam mu do ucha.
- Tak. - odwrócił się w moją stronę.
- Kocham cię. - uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też.- powiedział a ja go delikatnie pocałowałam. - A zakład?
- Wygrałam.- uśmiechnęłam się i znów go pocałowałam.
- To dobrze, wieczorem. - szepnął mi do ucha aż przeszły mi ciarki po plecach.
- Wchodzimy.- powiedział kamerzysta i Maya nas zapowiedziała.
- Teraz przed państwem światowej sławy piosenkarka, która podbiła serca milionom ludzi na świecie. Wraz z nią jest chłopak, który zawładną jej sercem, wokalista zespołu One Direction. Oto oni Alex i Zayn Malik. - powiedziała a my uśmiechnięci weszliśmy i po przywitaniu z gospodynią usiedliśmy na kanapie.
- Cieszę się, że mogę was zobaczyć. - uśmiechnęła się.
- My także. - odpowiedziałam.
- Dobrze, powiedz mi czy to prawda, że jesteście zaręczeni, ostatnio zauważono pierścionek na twoim palcu.
- Zastanawiam się co ci powiedzieć . - zaśmiałam się.
- Wstydzisz się mnie? - zapytał "urażony" , zaśmiałyśmy się.
- Jasne brzydalu. - pocałowałam go w policzek.
- Czyli potwierdzacie tę wiadomość?
- Tak . - uśmiechnął się Zayn, aż dziewczyna się zawstydziła.
- To jak skromna ceremonia czy huczne wesele?
- I tutaj mamy problem, ja osobiście chcę coś skromnego, a mój tata, przyjaciele i ten tutaj chcą huczne, gdyż jak twierdzą wesele ma się raz w życiu. Ja twierdzę, że wolę pamiętać coś z niego a nie tylko pijanych przyjaciół.
- Pijanych?- zapytała rozbawiona.
- Nie wiesz, zamiast dobrych trunków będziemy mieli soczek bananowy i coś mocniejszego, oczywiście żeby nie przesadzić to herbatę z 3 łyżeczkami cukry. - wszyscuy wybuchnęli śmiechem.
- Rozumiem, jak szaleć to szaleć. - powiedziała przez śmiech dziewczyna.
Zapytała nas jeszcze o plany koncertowe i plany na przyszłość. Do domu wróciliśmy samym wieczorem i weszliśmy do jego pokoju.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam.
- Mogę iść z tobą?
- Nie. - pokręciłam głową i ze śmiechem weszłam do pomieszczenia. Po szybkim prysznicu wyszłam w samym ręczniku.
- Czy ty próbujesz mnie uwieść . ? - zapytał śmiejąc się.
- Może. - mruknęłam. - Nie ważne, zrobisz mi masaż, bolą mnie plecki.
- Chodź moje maleństwo. - położyłam się na łóżku a on usiadł na moich nogach. Wziął olejek i zataczał delikatne i przyjemne koła na moich plecach.
- Mmrrr. - zamruczałam . Ten zaczął zjeżdżać coraz to niżej i teraz masował moje uda. - Ja wiem do czego ty dążysz . - zaśmiałam się.
- Ojoj.- mruknął mi do ucha i delikatnie dotknął mojego tyłka. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Odwróciłam się na plecy i wpiłam się w jego usta. Zaczęłam rozpinać jego koszulę i po chwili leżała koło łóżka. To samo stało się z ręcznikiem, leżałam przed nim w samych majtkach, podniósł się na łokciach, spojrzał na mnie i przegryzł wargę. Nachylił się i zaczął składać pocałunki na moim ciele. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Szybka zmiana i teraz to ja znajdowałam się nad nim. Przegryzłam wargę i zaczęłam swoją wędrówkę od szyi chłopaka aż po podbrzusze. Słyszałam jak pojękiwał kiedy składałam mu pocałunki. Po chwili pozbyliśmy się jego spodni i znów znalazłam się pod nim. Ten zaczął jeszcze bardziej drażnić moje ciało.
- Zayn, proszę.. - mruknęłam.
- O co kochanie. ? - spojrzał na mnie i przegryzł wargę.
- Specjalnie to robisz ... - spojrzałam w jego oczy. A w tym czasie pozbyliśmy się bielizny.
- Tak. - powiedział i połączyliśmy się w jedność. Zrobił to tak gwałtownie, że wydałam z siebie głośny i przeciągnięty jęk. Zmęczeni opadliśmy obok siebie.
„- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
- Ja? – przytula ją do siebie – ja czuję się znakomicie.
- Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba?
- Nie, nie tak.
- Jak to, nie tak?
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem.”*
---------------------------------------------------------------------
Nareszcie jest kolejny rozdział i nie krzyczcie, że dałam jakieś sceny "niedozwolone", hahaha, ten cytat jest genialny... : **
- Przepraszam , ale mogłabym pójść do łazienki , chciałabym się już ubrać .
- Oczywiście.- uśmiechnęła się. - Zaraz pani pomogę .
- Dziękuję . - no tak jak leżysz tyle czasu bez ruchu to kończyny się trochę zastaną . Po chwili przyszła z lekarzem .
- Dzień dobry . Jak się dziś czujemy ? - zapytał.
- Dobry , całkiem, całkiem tylko chcę się już stąd wyrwać - wyszczerzyłam się.
- To dobrze , chodź zrobimy kilka ćwiczeń, aby pobudzić mięśnie do działania. - podszedł do mnie . No i zaczęły się ćwiczenia . Najpierw unoszenie nóg , później jakieś coś co jest ciężko nazywać. Po godzinie już mogłam stać , lecz wciąż nie mogłam się przemęczać. Pozbierałam moje rzeczy i poszłam do łazienki . Ubrałam spodnie i bluzkę . Do tego założyłam szpilki , oczywiście Danielle pomyślała o wszystkim . Poszłam do lekarza po wypis i byłam gotowa , teraz pozostało mi tylko czekać na Zayna , który właśnie przyszedł.
- Hej kochanie - powiedział. Trzeba się trzymać zakładu.
- Hejka , idziemy?
- Pewnie, masz wszystko?
- Tak . - zabrał moją torbę i wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy z miejsca.
- Jak się czujesz ? - zapytał . Wpatrywałam się w widok za oknem .
- Dobrze - uśmiechnęłam się lekko .
- Tylko ? - zauważyłam , że spojrzał na mnie kątem oka.
- Boję się, że znów coś pójdzie nie tak. - powiedziałam ściszonym głosem.
- Hej , mała wszystko będzie dobrze, w końcu musi , prawda. - stanęliśmy na światłach. Ujął moją twarz i spojrzał w oczy. - Będzie dobrze , kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się. - Ale wiesz, że cię nie pocałuję? - uniosłam brew.
- No kurde, a już miałem nadzieję. - posmutniał.
- Ojoj, spokojnie to tylko kilka dni... - uśmiechnął się- ... najwyżej tygodni.
~*~
Dobra zostałam tylko ja i Mick. Kurde dobry jest, minęły 3 tygodnie a on nic, no cholera może człowieka wziąć jak ci tu taki szanowny pan Malik przechadza się przed oczami bez koszulki i jeszcze uśmiecha w ten swój specyficzny sposób. No zgadali się.
- Co robisz ? - zapytałam Nialla, kiedy weszłam do kuchni.
- Jem . - uśmiechnął się.
- Jak miło, że nic nowego. - zaśmiałam się. Zadzwonił mój telefon. - Hallo?
- Cześć mała, masz być za godzinę gotowa. - powiedział Jack.
- Czemu?
- Masz wywiad z Zaynem, wiesz pomaluj się, czy coś tam i za równiutkie 60 minut jestem pod twoim czy chłopaków domem.?
- Chłopaków.
- Okey.Pa. - rozłączył się. Westchnęłam.
- Co jest? - zapytał blondyn.
- Wywiad.
- Współczuję.
- Dzięki. - zaśmiałam się i poszłam do pokoju Malika, powinnam tu mieć jakieś rzeczy. Ubrałam się i poprawiłam makijaż. Sprawdziłam godzinę, mam jeszcze 5 minut, usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Do pokoju wszedł Malik.
- Hej kochanie. - uśmiechnął się , tak wyglądają nasze powitania ostatnio.
- Hej.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.
- Kiedy to się skończy? - zapytał"zrozpaczony".
- Jak Mick przegra. - uśmiechnęłam się czule.
- Czemu to on ma przegrać.?
- No bo ja kochanie mam swoją dumę. - poklepałam go po policzku.
- To co ja mam zrobić?
- Nie wiem, zrób coś, żeby pocałował w końcu swoją dziewczynę. - wzruszyłam.
- Spoko. Damy radę.
- Nie wnikam, chodź na dół Jack zaraz będzie. - pociągnęłam go za rękę.
## Oczami Micka##
Siedziałem z Katy w salonie oglądając telewizję.
- Kotku... - mruknęła mi do ucha. Cholera w takich chwilach chcę ją pocałować , ale wiem, że muszę wygrać.
- Słucham. - odwróciłem się w jej stronę.
- No proszę się, skończmy już ten głupi zakład.
- Wiesz, że nie mogę.
- Dobra, ja też nie mogę. Jak będziesz chciał się pieprzyć to spierdalaj na dziwki. - krzyknęła i gwałtownie wyszła z pomieszczenia. Napisałem SMS do Olki:
"Dobra wygrałaś, tylko dlatego, że Katy się obraziła. Całuję;*"
I udałem się do dziewczyny. Objąłem ją w pasie.
- Przepraszam.- szepnąłem i zacząłem składać na jej szyi pocałunki.
- A zakład.?
- Nie ma.- powiedziałem i gwałtownie ją odwróciłem wpijając się w jej usta.
## Oczami Oli##
Minutę przed wejściem na antenę dostałam SMS, od Micka.
"Dobra wygrałaś, tylko dlatego, że Katy się obraziła. Całuję;*"
- Zayn. - szepnęłam mu do ucha.
- Tak. - odwrócił się w moją stronę.
- Kocham cię. - uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też.- powiedział a ja go delikatnie pocałowałam. - A zakład?
- Wygrałam.- uśmiechnęłam się i znów go pocałowałam.
- To dobrze, wieczorem. - szepnął mi do ucha aż przeszły mi ciarki po plecach.
- Wchodzimy.- powiedział kamerzysta i Maya nas zapowiedziała.
- Teraz przed państwem światowej sławy piosenkarka, która podbiła serca milionom ludzi na świecie. Wraz z nią jest chłopak, który zawładną jej sercem, wokalista zespołu One Direction. Oto oni Alex i Zayn Malik. - powiedziała a my uśmiechnięci weszliśmy i po przywitaniu z gospodynią usiedliśmy na kanapie.
- Cieszę się, że mogę was zobaczyć. - uśmiechnęła się.
- My także. - odpowiedziałam.
- Dobrze, powiedz mi czy to prawda, że jesteście zaręczeni, ostatnio zauważono pierścionek na twoim palcu.
- Zastanawiam się co ci powiedzieć . - zaśmiałam się.
- Wstydzisz się mnie? - zapytał "urażony" , zaśmiałyśmy się.
- Jasne brzydalu. - pocałowałam go w policzek.
- Czyli potwierdzacie tę wiadomość?
- Tak . - uśmiechnął się Zayn, aż dziewczyna się zawstydziła.
- To jak skromna ceremonia czy huczne wesele?
- I tutaj mamy problem, ja osobiście chcę coś skromnego, a mój tata, przyjaciele i ten tutaj chcą huczne, gdyż jak twierdzą wesele ma się raz w życiu. Ja twierdzę, że wolę pamiętać coś z niego a nie tylko pijanych przyjaciół.
- Pijanych?- zapytała rozbawiona.
- Nie wiesz, zamiast dobrych trunków będziemy mieli soczek bananowy i coś mocniejszego, oczywiście żeby nie przesadzić to herbatę z 3 łyżeczkami cukry. - wszyscuy wybuchnęli śmiechem.
- Rozumiem, jak szaleć to szaleć. - powiedziała przez śmiech dziewczyna.
Zapytała nas jeszcze o plany koncertowe i plany na przyszłość. Do domu wróciliśmy samym wieczorem i weszliśmy do jego pokoju.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam.
- Mogę iść z tobą?
- Nie. - pokręciłam głową i ze śmiechem weszłam do pomieszczenia. Po szybkim prysznicu wyszłam w samym ręczniku.
- Czy ty próbujesz mnie uwieść . ? - zapytał śmiejąc się.
- Może. - mruknęłam. - Nie ważne, zrobisz mi masaż, bolą mnie plecki.
- Chodź moje maleństwo. - położyłam się na łóżku a on usiadł na moich nogach. Wziął olejek i zataczał delikatne i przyjemne koła na moich plecach.
- Mmrrr. - zamruczałam . Ten zaczął zjeżdżać coraz to niżej i teraz masował moje uda. - Ja wiem do czego ty dążysz . - zaśmiałam się.
- Ojoj.- mruknął mi do ucha i delikatnie dotknął mojego tyłka. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Odwróciłam się na plecy i wpiłam się w jego usta. Zaczęłam rozpinać jego koszulę i po chwili leżała koło łóżka. To samo stało się z ręcznikiem, leżałam przed nim w samych majtkach, podniósł się na łokciach, spojrzał na mnie i przegryzł wargę. Nachylił się i zaczął składać pocałunki na moim ciele. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Szybka zmiana i teraz to ja znajdowałam się nad nim. Przegryzłam wargę i zaczęłam swoją wędrówkę od szyi chłopaka aż po podbrzusze. Słyszałam jak pojękiwał kiedy składałam mu pocałunki. Po chwili pozbyliśmy się jego spodni i znów znalazłam się pod nim. Ten zaczął jeszcze bardziej drażnić moje ciało.
- Zayn, proszę.. - mruknęłam.
- O co kochanie. ? - spojrzał na mnie i przegryzł wargę.
- Specjalnie to robisz ... - spojrzałam w jego oczy. A w tym czasie pozbyliśmy się bielizny.
- Tak. - powiedział i połączyliśmy się w jedność. Zrobił to tak gwałtownie, że wydałam z siebie głośny i przeciągnięty jęk. Zmęczeni opadliśmy obok siebie.
„- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
- Ja? – przytula ją do siebie – ja czuję się znakomicie.
- Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba?
- Nie, nie tak.
- Jak to, nie tak?
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem.”*
---------------------------------------------------------------------
Nareszcie jest kolejny rozdział i nie krzyczcie, że dałam jakieś sceny "niedozwolone", hahaha, ten cytat jest genialny... : **
Subskrybuj:
Posty (Atom)